Hubal – ostatni zagończyk

Henryk Dobrzański „Hubal”

Henryk Dobrzański Szkoła Realna, Kraków 1909Henryk Dobrzański ok. 1902 rokuHenryk Feliks Józef Dobrzański, herbu Leliwa, urodził się 22 czerwca 1897 roku w Jaśle, jako syn „Pana Henryka stanu szlacheckiego Hubal-Dobrzańskiego, przedsiębiorcy prywatnego” i Marii hrabiny Lubienieckiej. Matka była córką Włodzimierza Lubienieckiego, powstańca z 1863 roku i wnuczką Hipolita Lubienieckiego oficera z powstania listopadowego. Ojciec był potomkiem pułkownika Dobrzańskiego, adiutanta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W 1903 roku Henryk rozpoczął naukę z zakresu czteroklasowej Szkoły Ludowej, którą kontynuował po przeprowadzce do Krakowa w siedmioklasowej Szkole Realnej. W czerwcu 1914 r. zdał egzamin dojrzałości i zapisał się na I semestr agronomii Studium Rolniczego Uniwersytetu Jagiellońskiego – studentem jednak nie dane mu było zostać, ponieważ 1 sierpnia wybuchła wojna światowa zwana dzisiaj pierwszą.

Wojna

Henryk Dobrzański, Kraków 19151 grudnia 1914 r. siedemnastoletni Dobrzański, absolwent kursu w Polskich Drużynach Strzeleckich, stawia się w punkcie zbornym Legionów Polskich w Krakowie. Żeby dostać się do Legionów musiał się „postarzyć”, tak więc jako rok urodzenia podaje 1896. Rok później, w stopniu kaprala zostaje na własną prośbę przeniesiony do 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich. Powód – chęć brania bezpośredniego udziału Saldabos, 1918w działaniach frontowych. Na początku 1918 r. Dobrzański, jako wyróżniający się żołnierz, został skierowany do Szkoły Podchorążych w Mamajestii. Także tym razem nie dane mu było ukończyć nauczania, w wyniku niekorzystnych okoliczności (żołnierze frontowi pod dowództwem płk. Józefa Hallera przebili się przez front austriacko-rosyjski na terytorium Rosji, słuchacze szkół nie mieli takiej możliwości) niespełna miesiąc później został uwięziony w obozie internowanych w Saldabos na Węgrzech. Przeniesiony w ciężkim stanie do szpitala organizuje wraz z dwoma żołnierzami ucieczkę i po wielu perypetiach wraca w rodzinne strony.

Niepodległa

W listopadzie 1918 r. Dobrzański awansuje na plutonowego i zajmuje się w Krakowie szkoleniem młodych ułanów, którzy zgłaszają się do formowanego 2 Pułku Ułanów Wojska Polskiego. Pod koniec roku jest już chorążym i jako dowódca szwadronu „Odsieczy Lwowa”, w dywizji płk. Władysława Sikorskiego (późniejszego generała broni Wojska Polskiego, Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych i premiera Rządu na Uchodźstwie, zamordowanego w Gibraltarze w 1943 r.) walczy o Lwów oblegany przez Rusinów. Za walki w Małopolsce Wschodniej Dobrzański zostaje trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych. W kwietniu 1920 roku podporucznik Dobrzański wraz ze swoim plutonem zostaje skierowany do walki z bolszewikami i bierze udział we wszystkichkrzyż walecznych walkach ofensywy kijowskiej. Podczas kontrofensywy 1 Armii Konnej Siemiona Budionnego wykazuje się męstwem, brawurą, fantazją, oraz przede wszystkim zdolnościami dowódczymi i za akcję pod Borowem zostaje odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Po raz czwarty otrzymuje Krzyż Walecznych, a w sierpniu 1920 r. zostaje awansowany do stopnia porucznika i obejmuje funkcję adiutanta dowódcy pułku. Dowódca pułku major Rudolf Rupp wystawia Dobrzańskiemu następującą opinię:

„Bardzo dobry oficer. Bardzo energiczny i pracowity, sumienny, inteligentny, wymagający jeszcze dobrego, silnego i taktownego prowadzenia. Dobry kawalerzysta, zapowiadający się być świetnym oficerem i dowódcą przy pewnym jeszcze wyrobieniu taktu. Bardzo ambitny i bardzo dzielny, bardzo skrupulatnie spełniający swe obowiązki. Charakter o doskonałych zarysach. Ogromnie troskliwy o swoich podwładnych i przełożonych, zdolny poświęcić życie dla swojego przełożonego, w bojach dał dowody. Bardzo dobrze nadaje się na dowódcę szwadronu, także do Szkoły Sztabu Generalnego”.

Do tego zna język niemiecki i francuski, w domu otrzymał staranne wychowanie, posiada imponującą przeszłość wojenną i…. ma dopiero 23 lata!

Nieznośny czas pokoju

Nicea 1925, na LumpiePo wojnie Dobrzański zostaje zweryfikowany do stopnia rotmistrza (kapitana) i rozpoczyna służbę w warunkach pokoju. Ponieważ życie bez wojny było dla niego zupełnie nowym, ciężko akceptowalnym doświadczeniem, musiał znaleźć sobie nowe źródło adrenaliny. Od najmłodszych lat fascynowała go jazda konna (w wieku ośmiu lat zmusił konia do skoku przez pasącą się na pastwisku krowę i przypłacił to wstrząsem mózgu) i tej pasji Dobrzański beznamiętnie się oddaje.  W połowie lat 20. XX wieku Polska wyrasta na potęgę wojskowego jeździectwa, ekipę tworzą: rotmistrz Królikiewicz, podpułkownik Rómmel, porucznik Szosland, oraz nasz bohater. W 1925 r. na zawodach „O Puchar Narodów” w Nicei Polacy odnoszą ogromny sukces: wygrywają wszystkie puchary i pierwsze nagrody w najmocniejszych konkurencjach, drużynowo zdobywają Puchar Narodów pokonując dwudziestu oficerów z Belgii, Francji, Portugalii i Czechosłowacji. Henryk Dobrzański zdobywa pierwszą nagrodę w konkursie myśliwskim „Monaco”, sześć nagród w innych konkurencjach, a w punktacji indywidualnej zajmuje drugie miejsce – za Rómmlem, przed Królikiewiczem i Szoslandem. W tym samym roku w Londynie Polacy zajmują drużynowo drugie miejsce za Włochami – w zawodach udział brało 7 reprezentacji narodowych, 104 jeźdźców, 368 koni. Dobrzański otrzymuje od księcia Walii złotą papierośnicę z wygrawerowanym napisem:

The best individual score of all officers of all nations – Najlepszy indywidualny wynik wśród oficerów wszystkich narodów.

Jest to nagroda za dwa bezbłędne przejazdy, które wykonał na koniu „Fagas”.  Lata 1925 i 1926 to w sportowej karierze Dobrzańskiego start w 54 zagranicznych konkursach i zdobycie 21 różnych nagród. W roku 1927 zostaje awansowany (prawdopodobnie w uznaniu za sukcesy sportowe) do stopnia majora i jak się okazało był to jego ostatni awans, przynajmniej za życia. Co prawda w karierze sportowej odnosi jeszcze sukcesy w kraju, a w 1928 r. wchodzi w skład polskiej reprezentacji olimpijskiej do Amsterdamu, jednakże jego gwiazda zaczyna blednąć. Przed wyjazdem do Nicei, 1925Rozpoczyna się okres nudnej służby wojskowej na mało znaczących stanowiskach, do tego Dobrzański staje się człowiekiem niewygodnym – zdolny żołnierz, lecz na czasy pokojowe do wojska nie nadający się. Ciągłe zatargi z przełożonymi, piętnowanie karierowiczostwa, sitwy i protekcji występujących w wojsku nie wychodziło na dobre prawemu, aczkolwiek zapalczywemu oficerowi – następne lata to spychanie dumnego kawalerzysty na boczny tor. W 1938 r. życzliwi majorowi ludzie stworzyli mu możliwość awansu (ostatni awans 11 lat wcześniej) oddając pod jego komendę pułk kawalerii podczas wielkich manewrów na Wołyniu – Dobrzański miał tylko wykazać się umiejętnościami dowódczymi. Jednakże major nie potrafił się bawić – kiedy wojska ułożyły się do snu poderwał swój pułk, pognał przez rzekę i zaszedł „nieprzyjaciela” od niespodziewanej strony biorąc cały sztab do niewoli. Przegiął do bólu – o awansie mógł zapomnieć. Kręgosłup moralny Dobrzańskiego doskonale obrazuje  sytuacja, która miała miejsce podczas zawodów hippicznych w Warszawie w 1939 r. Prezydentowa Mościcka, daleka kuzynka majora, zaprosiła go do loży honorowej, na co ten zaproszenie zignorował mówiąc:

„Nie chodziłem do niej, gdy była porucznikową, tym bardziej nie pójdę, gdy została prezydentową”.

Z córką Krysią, Hrubieszów 1935Znowu się narażał, ponieważ jego słowa dotyczyły bulwersującego opinię publiczną faktu rozwiedzenia przez prezydenta Mościckiego pewnego porucznika w celu poślubienia jego młodej małżonki. Dobrzański nie potrafił trzymać języka za zębami i nazywał rzeczy po imieniu – było to powodem wielu konfliktów i skandali które wywoływał. Na przełomie maja i czerwca 1939 r. zostaje przeniesiony w stan nieczynny i po raz pierwszy od 25 lat będzie musiał zmierzyć się z cywilnym życiem. Sytuacja ta nie wróży dobrze odwiecznemu żołnierzowi, do tego dochodzą: upokorzona duma, rozgoryczenie i brak perspektyw na cywilną przyszłość. Na szczęście trzy miesiące później wybuchła wojna.

Munduru nie zdejmę, broni nie złożę!

Wybuch wojny paradoksalnie uratował Dobrzańskiego przed całkowitym upadkiem. Wojna okazała się dla niego zbawczą dawką tlenu zaaplikowaną choremu w ostatniej chwili. Na krótko przed wybuchem wojny otrzymuje przydział jako zastępca dowódcy 110. Rezerwowego Pułku Ułanów. Teraz będą rzeczy, których nie zobaczycie w filmie, o którym później. W wyniku postępu wojsk niemieckich i ataku ich czerwonych sojuszników spod znaku sierpa i młota, 110. RPU mimo tego, że był jednostką drugiej linii szybko trafił do walki. Z Wołkowyska pułk ruszył na Wilno, jednak po otrzymaniu fałszywej informacji o kapitulacji tego miasta kierunek został zmieniony na Grodno. Pułk stacza kilkanaście potyczek z niemieckim Wehrmachtem, a na drodze do Grodna tłumi komunistyczno-żydowską dywersję, która rozpleniła się po podstępnym ataku Sowietów na walczącą z Niemcami Polskę – następnie bierze udział w obronie Grodna przed sowieckimi wojskami. Dąbrowski "Łupaszka"Po kapitulacji Grodna 110. Pułk Ułanów jako jedyny odmówił podporządkowania się rozkazowi przejścia na Litwę. Teraz zaczyna się film, od sceny kiedy ocalały z pogromu ułan rotmistrza Wiktora Moczulskiego melduje o całkowitym zniszczeniu 3 szwadronu. W filmie nie mówi się o tym, że 3 szwadron poległ w walce z sowiecką grupą z 20 Brygady Zmotoryzowanej – mamy się domyślać, że chodzi o Niemców. Po unicestwieniu przez Sowietów szwadronu rotmistrza Moczulskiego dowódca Pułku, podpułkownik Dąbrowski (zagończyk, pierwszy „Łupaszka”, poczytajcie), podejmuje decyzję o rozwiązaniu oddziału. Major Henryk Dobrzański przejmuje samorzutnie dowodzenie i rusza na odsiecz Warszawie. Kapitulacja Warszawy zmienia priorytety – ewakuacja przez Węgry lub Rumunię do Francji, pozostanie w kraju i kontynuacja walki albo rozwiązanie oddziału. Postanowił kontynuować walkę.

My partyzanci majora Hubali…

Major postanowił pozostać w kraju i przetrzymać do oczekiwanej na wiosnę ofensywy aliantów. Na początku października przyjmuje pseudonim „Hubal” i zaczyna organizować ośrodki bojowe, które miały dać w przyszłości przeszkolonego i gotowego do walki żołnierza. Tworzy schemat organizacji Okręgu Bojowego Kielce, oraz zręby Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego – stan osobowy oddziału zwiększa się z kilkunastu do nawet 320 osób w lutym 1940r. Komenda Główna Związku Walki Zbrojnej (ZWZ był przed AK) trzykrotnie nakazywała „Hubalowi” rozwiązanie oddziału i przejście do konspiracji strasząc go postawieniem przed sądem, na co Dobrzański odpowiedział:

”Rozkazy takowe mam w dupie i na przyszłość przyjmować nie będę”.

Major traktował działalność swojego oddziału jako kontynuację wrześniowej walki Wojska Polskiego – w dniu kapitulacji Warszawy powiedział przecież, że munduru nie zdejmie i broni nie złoży. Oddział Dobrzańskiego stoczył wiele zwycięskich potyczek i bitew z Niemcami. Po porażkach „rycerski” Wehrmacht stosował akcje odwetowe polegające na paleniu wsi i mordowaniu Polaków, co było powodem frustracji majora i zastanawiania się nad sensownością dalszych działań. Pod Anieline 30 IV 194074 lata temu [2014], 30 kwietnia 1940 roku, o godz. 5.30 rano, na skutek zdrady, oddział majora „Hubala” został zaskoczony w leśnym zagajniku koło wsi Anielin. Dobrzański ginie z bronią w ręku trafiony kulą w serce. Niemcy masakrują jego zwłoki, robią sobie pamiątkowe zdjęcia  i wywożą na chwilę wcześniej posprzątanej z gnoju chłopskiej furmance. Co zrobiono z ciałem i gdzie je pochowano nie wiadomo do dnia dzisiejszego. Tak bardzo Niemcy bali się legendy o Szalonym Majorze (Der Tolle Major).

Co do działalności oddziału majora Hubala odsyłam do filmu „Hubal” w reżyserii Bohdana Poręby, trzeba kliknąć ten zielony odnośnik – https://www.youtube.com/watch?v=g5Enua4F8tY. Film dosyć rzetelnie przedstawia ostatnie miesiące życia i walki Henryka Dobrzańskiego i jego oddziału.

Jedwabne zakończenie

Bohdan Poręba, reżyser „Hubala” pracował nad scenariuszem do filmu, który miał w fabularyzowany sposób pokazać prawdę (czyli nie widzimisię Grossa i jemu podobnych polonofobów) o Jedwabnem. Fragment wywiadu Aldony Zaorskiej z reżyserem z pierwszego numeru tygodnika „Polska Niepodległa” (2013):

„Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że chociaż co prawda nie było to w samym Jedwabnem, lecz w pobliskiej miejscowości, ale będzie scena z bramą tryumfalną, którą Żydzi wybudowali na cześć wkraczających Sowietów. Takie bramy powstawały nie tylko dla wkraczających bolszewików, ale i Niemców, jak np. w Łodzi, gdzie niemieckich okupantów witała uroczyście gmina żydowska na czele z rabinem ubranym w uroczyste szaty. W moim filmie będzie scena, zgodna zresztą z prawdą, w której Żydzi pod taką bramą czekają na Sowietów, pojawia się obłok kurzu, więc wiwatują i nagle okazuje się, że ten obłok to oddział polskich ułanów, którzy wpadają do miasta, przewracają te „dekoracje”, płazują witających. Istotne, że tym oddziałem był oddział Hubala. Będę miał w ten sposób nawiązanie do tamtego mojego filmu”.

Nawiązania, a zarazem fabularyzowanej prawdy o Jedwabnem, nie będzie – Bohdan Poręba zmarł 25 stycznia tego roku [2014]. Proponuję trochę o tym reżyserze poczytać-ciekawa postać.
Dzięki filmowi „Hubal”, historia losów Henryka Dobrzańskiego z lat 1939/40 jest w Polsce znana. W powyższym tekście skupiłem się na tym co było wcześniej i jakie były przyczyny i okoliczności tego, że ktoś taki jak Hubal się pojawił. Interesował mnie człowiek, którego całym życiem była walka, bezkompromisowość, czasem nieposłuszeństwo względem przełożonych i fanatyczna miłość do Ojczyzny.

Politycznie Niepoprawny B

Fot. majorhubal.pl, niemczyk.pl, Rychu B-D

Powyższy tekst został  napisany w kwietniu 2013 roku, w 73. rocznicę ostatniej walki majora Hubala, po lekturze książki Mirosława Dereckiego „Tropem majora Hubala”. Zmodyfikowany tekst został pierwotnie opublikowany na 74. rocznicę, w roku 2014. Po badaniach Henryka Pająka należy zweryfikować okoliczności śmierci „Hubala”. Poniżej przedstawiam fragment z II tomu książki Henryka Pająka: „Naród wyklęty przez męty – Przed potopem” wydanej przez wydawnictwo Retro w 2016 roku, str. 174:

„Szalony Major” poległ 30 kwietnia 1940 roku w Lasach Spalskich nad Pilicą. Do obławy Niemcy użyli dwóch pułków piechoty. Nie jest prawdą, że major „Hubal” zginął na miejscu. Miał przestrzelone nogi. Zdążył przed śmiercią zastrzelić majora Wehrmachtu. Zginął zakłuty bagnetem – w typowy sposób potraktowany przez bandytów z Wehrmachtu. Został zakopany (nie „pochowany”) w nieznanym dotąd miejscu. Jest kłamstwem, że słynny generał J. Blaskowitz oddał mu honory wojskowe. Nie było gałęzi jedliny rzekomo włożonej do nieistniejącej trumny przez tropiący go oddział 372 dywizji piechoty – jak pisał na emigracji mason Melchior Wańkowicz.

Na poniższym zdjęciu, kibice Śląska Wrocław w miejscu ostatniej walki Henryka Dobrzańskiego – las nieopodal Anielina, Szaniec Majora „Hubala”.

szaniec_hubala

Skandal w TVN!

Skandal w polskojęzycznej stacji TVN!

Dziś, około godziny 19:30 odbyła się rozmowa. Widziałem tylko kilka sekund, ale zdążyłem zrobić zdjęcie. Wyszło dobrze, popatrzcie!

Ten pan, weteran NSZZ Solidarność (nie znam nazwiska) przyszedł w Polsce do telewizji, rozmawiać o polskich sprawach, z polską flagą wpiętą „do góry nogami”!

Nikt w polskojęzycznej stacji nie zwrócił na to uwagi! Nie dziwię się! Nawet tej „chodzącej reklamie niedomytych włosów”, która z nim rozmawiała. W końcu – skąd ma wiedzieć?

On jednak powinien wiedzieć, że flagi się nie ogląda. Flagę się „czyta”!

Czyta – od góry do dołu i jest biało-czerwona;

Czyta – od lewej do prawej i wtedy też jest biało-czerwona!

Pomylić się może jedynie… lewo, lewo… leworęczny:-)

To wiedzą małe polskie dzieci, które wczoraj były na uroczystościach pogrzebowych Pułkownika Zygmunta Szendzielorza „Łupaszki”!

One miały barwy przypięte prawidłowo.

Niech pan, panie „demokrato” spojrzy na nasze ubrania kibicowskie, na czapki, na kurtki. Nas – Kiboli – proszę traktować, jako wzór patriotyzmu!

Polska Kibolska!

Polska Kibolska, a dokładnie…

„Moja Polska Kibolska” to coś więcej, niż kolejna publikacja księdza Jarosława Wąsowicza… To spotkanie promujące książkę, to coś więcej niż… spotkanie autorskie… To spotkanie ze sprawami ważnymi dla Polski, dla Wiary, Tradycji i Rodziny! To prawie dwugodzinna rozmowa o naszych obowiązkach, jako patriotów, jako chrześcijan, jako ludzi po prostu! Posłuchajcie koniecznie!

Spotkanie odbyło się w listopadzie 2015 w Muzeum Monet i Medali Jana Pawła II

Wydawnictwo 2kolory

Po bestsellerze „Biało-zielona Solidarność. O fenomenie politycznym kibiców gdańskiej Lechii 1981-1989” ksiądz Wąsowicz oddaje w ręce czytelników książkę „Moja Polska Kibolska”, która stanowi swoiste podsumowanie dotychczasowej działalności autora zaangażowanego w promocję odkłamanego obrazu polskiego kibica.

Autor: Ks. Jarosław Wąsowicz

Rok wydania: 2015

Oprawa: Miękka

„Idee, wokół których zjednoczony dzisiaj ruch kibicowski rozwija swoją niepoprawną formułę działalności społecznej, stanowią temat przewodni pierwszej części publikacji. Przywiązanie do tradycji narodowej, pielęgnowanie pamięci o bohaterach, a nade wszystko umiłowanie wolności w myśleniu i działaniu, to najważniejsze elementy wspólnotowego charakteru działalności kibicowskiej.

Druga część książki, zatytułowana „Sektor niebo” to opowieść o zmarłych w ostatnich latach kibicach gdańskiej Lechii – postaciach ważnych dla środowiska kibicowskiego w całej Polsce. Trzecią część stanowi wybór wywiadów, jakich ks. Wąsowicz udzielał na łamach różnych czasopism i portali internetowych w związku ze swoim zaangażowaniem w działalność kibicowską.

„Moja Polska Kibolska” stanowi kolejny ważny element odkłamywania stereotypowego wizerunku polskich kibiców. Docierając do szerokiego grona czytelników, ma szansę zrewidować poglądy wielu z nich na opisywaną przez ks. Wąsowicza rzeczywistość. To ważne nie tyle ze względu na samych ?kiboli?, ile z uwagi na działania tych, którzy w ten obraźliwy sposób określają i generalizują kibiców sportowych.

Ksiądz Jarosław Wąsowicz jest nie tylko autorem książek, ale również organizatorem Ogólnopolskich Patriotycznych Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę, animatorom i uczestnikiem wielu patriotycznych wydarzeń w środowiskach kibicowskich w całej Polsce.”

film od: jp2muzeum

Rocznica stanu wojennego

Rocznica stanu wojennego

W niedzielę ulicami stolicy przejdzie Marsz Niepodległości i Solidarności. Tuż po jego zakończeniu odbędzie się manifestacja przed siedzibą „Gazety Wyborczej”.

Uczestnicy manifestacji – oprócz upamiętnienia ofiar stanu wojennego – wyrażą również swoje poparcie dla obecnego rządu oraz prezydenta Andrzeja Dudy. Organizatorzy podkreślają, że na marszu nie zabraknie haseł odnoszących się do bieżącej sytuacji politycznej, w tym nagonki na gabinet premier Beaty Szydło i głowę państwa. Marsz wyruszy o godz. 13.00 z pl. Trzech Krzyży w Warszawie. Uczestnicy manifestacji przejdą Alejami Ujazdowskimi przed pomnik Józefa Piłsudskiego, zatrzymując się po drodze przed pomnikiem Romana Dmowskiego.

Zaraz po marszu odbędzie się protest „Dość kłamstw mediów” zorganizowany przez Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy. Demonstranci przejdą na ul. Czerską 8/10 pod siedzibę „Gazety Wyborczej”, gdzie przemawiać będą przedstawiciele mediów, później protestanci skierują się pod siedzibę TVP na ul. Woronicza 17.

Społeczeństwo musi odebrać media tej wąskiej grupie, która je zawłaszczyła i wykorzystuje tylko do swoich indywidualnych celów. Ta grupa w żaden sposób nie reprezentuje interesów Polaków. Media muszą powstać na nowo, musimy je odebrać z rąk resortowych dzieci, które reprezentują obce nam interesy

– podkreślał dr Targalski, mówiąc o demonstracji organizowanej przez Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy.

Nie będę opowiadał młodym Czytelnikom – jak było. Było smutno i beznadziejnie, ale były też piosenki, które dodawały sił.

Moje ulubione piosenki z tamtych czasów…

Dzielnicowy – piosenka z okresu Stanu Wojennego (1981) – wykonanie – Edward Snopek

filmy od: Edward Snopek

Marsz Niepodległości – zapowiedzi i wspomnienia!

Marsz Niepodległości 2015 – zapowiedzi i wspomnienia!

UWAGA! Obejrzyjcie KAŻDY film!

Profesor Jan Żaryn

Profesor Jan Żaryn zaprasza na Marsz. Ruszamy z Ronda Dmowskiego – to nasz patron! Patron tego Marszu, ale także jedna z najwybitniejszych postaci polskiej historii!

Jeszcze jedno zaproszenie od: Basti

Marsz Niepodległości 2014

UWAGA! Obejrzyjcie KAŻDY film!

Teraz to, co złapałem kamerą Kibole.pl w roku ubiegłym. Jestem zaniepokojony trasą obecnego marszu! Jestem bardzo zdziwiony, że organizatorzy zdecydowali się trasę powtórzyć! Most Poniatowskiego od „nasady” czyli właściwie od Muzeum Narodowego po prawej, a ulicy Smolnej po lewej – staje się „pułapką”!

Czyją?

Moim zdaniem policyjną. Skoro już kilka dni temu dochodziły nas informacje o „profilaktycznych” działaniach policji, na przykład takim „układaniu” godzin meczów, aby kibice nie zdążyli na Marsz. Przeczytajcie artykuł „Policja blokuje kibiców patriotów”.

Obejrzyjcie proszę poniższy film ze szczególną uwagą. Tegoroczny Marsz pojdzie tą samą trasą:-(

W ramach przygotowań do Marszu Straż Marszu Niepodległości kilkakrotnie sprawdza trasę manifestacji, by wyeliminować maksymalnie elementy, które mogą nas zaskoczyć. Bezustannie zaskakuje nas jednak przygotowanie instytucji miejskich do największej w Polsce manifestacji.
Na trasie spotkaliśmy tego typu „niespodzianki”.

p1 p2 p3 p4 p5

filmy od: chłopcy z lasu & komitet figli / GAN MASAKRATOR / Basti RapChannel / Kibole.pl / Kibole.pl

Krzyże Wolności i Solidarności!

Wywiad z odznaczonymi „Krzyżem Wolności i Solidarności” to kilka tematów. Zapraszam!

Kibicowskie i patriotyczne sprawy! A wśród nich kolejno:

Sprawa Kibica Legi Macieja Dobrowolskiego;

Odsłonięcie pomnika Danuty Siedzikówny „Inki” w Gdańsku;

Nieporozumienia wokół panteonu na Warszawskiej Łączce i akcja Kibiców Śląska Wrocław „Poczekajmy na Rotmistrza”.

A było tak:

W siedzibie warszawskiego „Przystanku Historia” Centrum Edukacyjnego IPN imienia Janusza Kurtyki – spotkali się działacze Federacji Młodzieży Walczącej. Okazją było uroczyste wręczenie „Krzyża Wolności i Solidarności”, za działalność w okresie stanu wojennego. Jest to państwowe odznaczenie cywilne nadawane działaczom opozycji wobec dyktatury komunistycznej PRL.

Wśród odznaczonych był ksiądz Jarosław Wąsowicz, Salezjanin, kibic Lechii Gdańsk, inicjator Kibicowskich Pielgrzymek na Jasną Górę, inicjator Akcji Testament, strony akcja-testament.pl oraz autor książek „Biało-zielona Solidarność” i „Moja Polska Kibolska”.

krzyż Wolności

Kolejny kibic Lechii – Darek Krawczyk przemawiając w imieniu odznaczonych – dedykował swoje odznaczenie właśnie Maćkowi Dobrowolskiemu!

I tak się splata nasza polska, pogmatwana historia najnowsza…

Polacy! Poczekajmy na Rotmistrza!

Polacy, Patrioci, Kibice – apel do nas, do wszystkich – poczekajmy na Rotmistrza Witolda Pileckiego!

Akcję „Poczekajmy na Rotmistrza” rozpoczęli Kibice Śląska Wrocław. Dołączyli Noworudzcy Patrioci. Powstała strona. Trzeba, żeby dołączyli wszyscy i dlatego proszę podawać ten apel innym, wszystkim razem i każdemu z osobna!

W skrócie

Sytuacja na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim, na „Łączce” wygląda tak: budowany jest „panteonik”. Miejsca pochówku i szczątki ofiar komunizmu – nie są jeszcze odnalezione.

„Łączka” – nadal jest masowym grobem!

Nadal nie odnaleziono wszystkich Bohaterów. Witold Pilecki, August Emil Fieldorf, Łukasz Ciepliński, to tylko kilka nazwisk.

Zakończenie budowy „panteonu” – zasadniczo utrudni dalsze poszukiwania szczątek Bohaterów!

Dlatego musimy działać!

Prośby są dwie

Pierwsza:

Wyślijcie zamieszczony poniżej apel do Ministra Andrzeja Kunerta!

Druga:

Zróbcie zdjęcie, takie jak prezentujemy w artykule, zamieście na swoich profilach, upowszechniajcie, przyślijcie do nas na adres  na profil Kibole.pl lub na profil Akcja Testament.

Jarek Wąsowicz

poczekajmy zdjecie poczekajmy rotmistrz zdjecie Pilecki 1 zdjecie Pilecki 2 zdjecie Pilecki

To ma być nasz głos w sprawie Bohaterów! Kto, jeśli nie MY upomni się o nich!

Pamiętajcie, że cała sprawa poszukiwania szczątek i godnego upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych, ofiar bezpieki i stalinowskich sądów – jest prowadzona przez obecne władze tak, żeby maksymalnie upokorzyć Polaków, a szczególnie rodziny ofiar.

Rodziny ofiar są to w większości osoby w podeszłym wieku, którym trudno jest aktywnie uczestniczyć w całym tym procesie!

Tymczasem, gdyby ze strony obecnych władz – była dobra wola – wszystko odbyłoby się dostojnie, godnie i cel, jakim jest upamiętnienie Bohaterów zostałby osiągnięty!

Polacy! Walka z czerwonym nadal trwa!

Robert Radwański określił to tak:

„Trzecie pokolenie AK walczy z trzecim pokoleniem UB”

Nie pozwólmy, żeby ubeckie wnuki wygrały tę „Bitwę o Pamięć”!

Część i Chwała Bohaterom! Hańba ich mordercom!

Sekretarz Rady OPWiM
Andrzej Krzysztof Kunert
tel. (22) 628 45 04 , (22) 661 90 60

e-mail: [email protected]

Ja,………………… (Imię Nazwisko) jako obywatel Rzeczypospolitej Polskiej i spadkobierca 1000 letniej spuścizny, jaką jest bohaterstwo i męczeństwo Naszego Narodu uważam za swój święty obowiązek wyrazić swój protest oraz oburzenie przeciwko nieuzasadnionemu pośpiechowi, oraz formie w jakiej zamierza Pan „uhonorować” pomordowanych przez zbrodniczy system komunistyczny.
Moim zdaniem panteon na „Łączce” powinien być dla Nas tym, czym przed wojną był dla Polaków Cmentarz Obrońców Lwowa, swoistym „Santo Campo”. Miejscem inspiracji, narodowej dumy, przemyśleń i refleksji. Tak jak Obrońców Lwowa nie chowano na raty, tak Żołnierzy Niezłomnych należy pochować razem, podczas uroczystego, narodowego święta jakim niewątpliwie będzie Ich wspólny pogrzeb.
W myśl zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego uważam za skandal chowanie jednych, kiedy w ziemi leży jeszcze tylu wielkich: Witold Pilecki, August Emil Fieldorf, Łukasz Ciepliński – tych postaci nie trzeba przedstawiać. Naszym świętym obowiązkiem jest poczekać na wszystkich razem i każdego z osobna!!! Jesteśmy Im to winni, gdyż ludzie Ci za wiarę w najświętsze wartości – Bóg, Honor, Ojczyzna zapłacili najwyższą cenę. Ceną tą były tortury i śmierć w ubeckich katowniach, oraz miejsce w bezimiennych, sypanych wapnem masowych grobach. A takim grobem, masowym grobem jest powązkowska „Łączka”, prawda?
Dlatego domagam się od Pana, jako od de facto urzędnika państwowego, zaprzestania pospiesznej budowy pomnika i uhonorowania wszystkich bohaterów, jak jeden, dokładnie tak jak na to zasłużyli swą wierną i niezłomną służbą „…aż do ofiary życia mego”.

Z poważaniem…………………

Najpierw Pilecki…

Najpierw Pilecki… potem panteon!

Zadanie dla wszystkich, mających Polskę w sercu!

Drogi Polaku, Droga Polko! Jak sami widzicie po 89′ r. niewiele się zmieniło. Zdrajcy, złodzieje i sprzedawczyki rozkradają nasz kraj. Rozkradają nie tylko z dóbr materialnych, ale i moralnych. Zakłamują historię, wysławiają pod niebiosa lewackie pseudo autorytety śmiejąc się w twarz prawdziwym Bohaterom, ludziom którzy sercem, myślą i czynem aż do ofiary życia swego oddani byli Polsce i wartością od tak dawna nam znanym i przez nas hołdowanym jak – Bóg, Honor, Ojczyzna.

Zadanie!

I właśnie w dniu dzisiejszym, jedni z największych i najwierniejszych – Żołnierze Wyklęci potrzebują naszej pomocy! Pomimo tego, że nie ukończono jeszcze prac ekshumacyjnych na powązkowskiej „Łączce”, z „nieznanych” przyczyn rozpoczynają się prace mające na celu budowę niby panteonu. Wygląda to tak jakby władza – nie mogąc uciszyć tematu – chciała pozbyć się Bohaterów z masowego grobu, jakim jest niewątpliwie kwatera „Ł” i jak najszybciej uciszyć temat, obdzierając Ich z glorii, sławy i wdzięczności jaką jesteśmy Im winni. Zamiast Santo Campo, drugiego po Łyczakowskim Cmentarzu Obrońców Lwowa, minister Kunert chce nam zafundować coś, co w zamierzeniu ma ginąć w cieniu kwater czerwonych zdrajców, płatnych pachołków Rosji.

No i tutaj pojawia się zadanie dla nas wszystkich, ludzi mających Polskę w sercu. Musimy dać odczuć ministrowi, że na takie zdradzieckie praktyki zgody Narodu Polskiego nie ma! Każdy z nas ma prawo, ale i obowiązek zareagować, gdyż jest to stan wyższej konieczności. Każdy z nas powinien wysłać e-maila do ministra Kunerta w którym, w grzecznych, ale stanowczych słowach domagać się będzie zaprzestania prac na „Łączce”.

Akcja jest z inicjatywy kibiców Śląska Wrocław.

fanslask.com / JM

Formularz wiadomości znajdziecie poniżej.

Formularz wiadomości e-mail:

Sekretarz Rady OPWiM
Andrzej Krzysztof Kunert
tel. (22) 628 45 04 , (22) 661 90 60
e-mail: [email protected]

Ja, ……………… (Imię Nazwisko) jako obywatel Rzeczypospolitej Polskiej i spadkobierca 1000 letniej spuścizny, jaką jest bohaterstwo i męczeństwo Naszego Narodu uważam za swój święty obowiązek wyrazić swój protest oraz oburzenie przeciwko nieuzasadnionemu pośpiechowi, oraz formie w jakiej zamierza Pan „uhonorować” pomordowanych przez zbrodniczy system komunistyczny.

Moim zdaniem panteon na „Łączce” powinien być dla Nas tym, czym przed wojną był dla Polaków Cmentarz Obrońców Lwowa, swoistym „Santo Campo”. Miejscem inspiracji, narodowej dumy, przemyśleń i refleksji. Tak jak Obrońców Lwowa nie chowano na raty, tak Żołnierzy Niezłomnych należy pochować razem, podczas uroczystego, narodowego święta jakim niewątpliwie będzie Ich wspólny pogrzeb.

W myśl zasady jeden za wszystkich, wszyscy za jednego uważam za skandal chowanie jednych, kiedy w ziemi leży jeszcze tylu wielkich: Witold Pilecki, August Emil Fieldorf, Łukasz Ciepliński – tych postaci nie trzeba przedstawiać. Naszym świętym obowiązkiem jest poczekać na wszystkich razem i każdego z osobna!!! Jesteśmy Im to winni, gdyż ludzie Ci za wiarę w najświętsze wartości – Bóg, Honor, Ojczyzna zapłacili najwyższą cenę. Ceną tą były tortury i śmierć w ubeckich katowniach, oraz miejsce w bezimiennych, sypanych wapnem masowych grobach. A takim grobem, masowym grobem jest powązkowska „Łączka”, prawda?
Dlatego domagam się od Pana, jako od de facto urzędnika państwowego, zaprzestania pospiesznej budowy pomnika i uhonorowania wszystkich bohaterów, jak jeden, dokładnie tak jak na to zasłużyli swą wierną i niezłomną służbą „…aż do ofiary życia mego”.

Z poważaniem …………

Michnik – żydowski morderca Polaków

W ramach działań bieżących, przy okazji meczu z IFK Goeteborg, kibice Śląska Wrocław odwiedzili żydowskiego zbrodniarza Stefana Michnika, brata redaktora naczelnego „żydowskiej gazety dla Polaków” Adama Michnika. Zbrodniarz Stefan Michnik, który skazywał polskich patriotów na wyroki śmierci i kary wieloletniego więzienia, dogorywa w domu spokojnej starości w Goeteborgu. Co miesiąc otrzymuje z Polski emeryturę, ponad 5000 złotych. Pomimo wydania w 2010 roku Europejskiego Nakazu Aresztowania Szwecja nie oddała nam tego zbrodniarza i mordercy Polaków. Poniżej relacja z odwiedzin, piórem Romana Zielińskiego, redaktora naczelnego portalu Fan Śląsk.

ZBRODNIA I KARA

W zasadzie robi się inaczej. Jedzie „z partyzanta”, żeby cię nikt nie zatrzymał, a następnie szybko „znika”. Też, żeby cię nikt nie zatrzymał. Ale było inaczej.
Jak znaleźć zbrodniarza?
Zaczęło się prozaicznie. Od komentarza na Fanie do artykułu „Na IFK”. Wpis naszego stałego Czytelnika 24nadobe „Tam w Szwecji będziecie mogli odwiedzić jednego zbrodniarza żydowskiego pochodzenia, niejakiego Arona S.”
Inny Czytelnik, acab dopisał, że warto byłoby ustalić adres złoczyńcy.
Sprawą zainteresował się „D”. Poszperał w internecie i znalazł adres mordercy. Nawet podał go w komentarzu na naszej stronie. Niestety, wydawało się, że to jakaś komedia, gdyż wpis „Doktor Allards gata D Igh 1102 413 23 Goeteborg” sprawiał wrażenie, że ktoś nas odsyła do lekarza. Komentarz nie przeszedł.

Wystarczyło podkręcić

Podczas jazdy do Goeteborga „D” był nieustępliwy:

„Mam adres Michnika. Nawet niedaleko od stadionu.”

Był nawet pomysł, żeby pod wskazany adres podjechać autobusem, lecz jazda takimi pojazdami ma mnóstwo obostrzeń, o których zwykli kierowcy nie mają pojęcia. A naszym kierowcom właśnie kończył się czas jazdy, po którym autobus musi być unieruchomiony przez 9 godzin. Zatem nic z tego nie wyszło.
Ale uformowała się 12-osobowa „wycieczka” niezbyt przychylnie nastawionych do stalinowskiego mordercy. Brata żydowskiego indoktrynatora Polaków. Na miejsce ekipka szła pieszo. W obcym mieście – trochę ryzyko. Tym większe, że niektórzy poszli w barwach klubowych. Zawsze można trafić na wnerwionych stróżów porządku publicznego lub wnerwionych panoszeniem się obcych – fanów miejscowego klubu.
Kilka kilometrów trzeba było przejść. Po drodze bardzo się nam spodobał budynek kościoła zwieńczony krzyżem celtyckim (fotka u góry). Jak się później okazało, trochę nadłożyliśmy drogi, dzięki czemu na zupełnej nieświadomce ominęliśmy knajpę w której zbierali się fani IFK. Gdybyśmy poszli najkrótszą drogą, różnie mogło być.

„Auto z tą nalepką mija nas już trzeci raz”

– zauważył jeden z bystrzaków w czasie drogi.
Niby mapkę łapaliśmy z internetu, lecz sprawdziło się przysłowie „koniec języka za przewodnika”. Na szczęście dwaj koledzy płynnie operowali językiem angielskim, w którym w Szwecji łatwo się porozumieć z miejscowymi.
XmichnikdomDom niechcianych żydów?
Dom starców, gdzie wylądował u schyłku swoich dni stalinowski morderca jest położony na peryferyjnej, cichej dzielnicy. W spokojnym miejscu. Ośrodek jest ogrodzony, brama wjazdowa – zamknięta. Ale to nie przeszkodziło wykrzyczeć haseł znanych z wszelkich demonstracji niepodległościowych i antykomunistycznych. Ale zaczął „K”, który emocje wyraził najprościej intonując „Stefan Michnik morderca”.

Cieć w jarmułce

Z okien zaczęli wyglądać ludzie. No to po angielsku byli informowani, że mieszkają w sąsiedztwie komunistycznego zbrodniarza, który nazywa się Stefan Michnik.
Pojawił się też cieć – ochroniarz. Nie uwierzycie – w jarmułce. Zaśmierdziało jakimś żydowskim spiskiem. Żyda Michnika umieszczono wśród „swoich”?
Długo tam nie zabawiliśmy nie więcej, niż kwadrans. Porobiliśmy zdjęcia, wszyscy uczestnicy zgodzili się upublicznić swoje oblicza.

Adres mordercy

Teraz rozsyłamy informację o mordercy narodu polskiego.
Aha, gdyby ktoś również chciał „odwiedzić” czerwonego Stefcia. Nieomal pod sam dom starców, których rodziny się na nich wypięły, można podjechać tramwajem linii 10.
W internecie można także znaleźć numer telefoniczny +46313802393 bezpośrednio do jego pokoju.
XmichnikdemonstrZawsze można więcej
Ktoś może powiedzieć, że zrobiliśmy niewiele. Żaden wyczyn. Można było walnąć transparent. Przyjść liczniej. Odpalić race. Nagrać filmiki. Pewnie ma rację.
Śląsk w Szwecji przegrał 0-2 i odpadł z dalszych gier w Lidze Europy, lecz my wróciliśmy z Goeteborga z poczuciem spełnionego obowiązku wobec Polski i Polaków. Ale teraz prośba do naszych Czytelników. Dawajcie linka do tego artykułu, lub do innych wpisów czy notatek na temat całego zajścia – gdzie się tylko da. Niech o stalinowskim mordercy, bracie Aarona będzie jak najgłośniej. Niech dowiedzą się wszyscy. Kim był, gdzie mieszka, kto go kryje.
Roman Zieliński

Oświadczenie autora tekstu

Czekam na reakcję innego śmiecia o tym samym nazwisku. Zechciej mnie, palancie, ponownie postawić przed oblicze tak zwanej sprawiedliwości.

Dostałem wyrok za protestowanie przeciwko bytności na Uniwersytecie Wrocławskim innego twojego czosnkowego ziomka, zbrodniarza wojennego, imć Baumana.
Dostałem (jeszcze nieprawomocny) wyrok za pisanie prawdy o współczesnym świecie w szyderczej książce „Jak pokochałem Adolfa Hitlera”.
Mogę być sądzony za wykrzykiwanie prawdy pod szwedzkim niebem.
Mój adres i numer telefonu doskonale jest znany służbom, którymi dyrygujecie.
Na razie jest tak, że on mordował patriotów, a ja jestem skazywany przez „polskie” sądy. Przyjdzie jednak czas na was, chamy.

Źródło: Fan Śląsk

Zdjęcie nagłówkowe przedstawia oprawę kibiców Legii Warszawa na meczu w Poznaniu.