Major Hubal odnaleziony?

szczątki majora Hubala?

Już niedługo się o tym przekonamy. Na podstawie wstępnej oceny trudno to stwierdzić. Jak podaje Dariusz Szymanowski, na podstawie wstępnej oceny antropologicznej, można stwierdzić, że wśród ekshumowanych szczątków znajdują się kości mężczyzny w wieku ok. 40-50 lat. Wszystkie odnalezione fragmenty zostały przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w celu przeprowadzenia badań genetycznych.

Czy tym razem znaleziono Bohatera?

Ciała majora Hubala szukano w różnych miejscach Polski przez wiele lat, m. in. w okolicach Anielina, gdzie zginął, a także w Tomaszowie Mazowieckim, w lesie niedaleko Cekanowa i w Chorzęcinie.

Jak czytamy w polskatimes.pl:

Na cmentarzu rzymskokatolickim przy kościele św. Idziego w Inowłodzu w pow. toma­szo­w­skim zakończono w sobotę (17 kwietnia) prace sondażowe, mające na celu ustalić domniemane miejsce spoczynku majora Henryka Dobrzańskiego, pseudonim Hubal.

„Szczątków Hubala szukaliśmy tam po raz trzeci i ostatni. Znaleźliśmy kilka kości długich, grubych, a także kości czaszki. Znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Teraz z napięciem czekać będziemy na wyniki specjalistycznych badań. Może to potrwać dwa lub trzy miesiące, a może krócej. Odnalezione fragmenty kostne zostały zebrane do specjalnej trumny przez zakład pogrzebowy, poświęcone przez przybyłego na miejsce księdza z tamtejszej parafii i przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej w celu przeprowadzenia badań genetycznych.”

– mówi Dariusz Szymanowski, prezes Stowarzyszenia ”Wizna 1939”.

„Od śmierci majora Hubala minęło już 76 lat i każda hipoteza wymaga przebadania, gdyż niczego nie można wykluczyć.”

– uważa Łukasz Ksyta, autor książki „Major Hubal – historia prawdziwa”, obecny podczas poszukiwań.

Fragment książki „Major Hubal – historia prawdziwa”

„Hubal – czyli major Henryk Dobrzański – to postać na pozór znana: ostatni żołnierz Rzeczypospolitej Polskiej, który w mundurze chciał przetrwać do przyjścia odsieczy z zachodu. Olimpijczyk – był świetnym jeźdźcem, wielkim znawcą koni. Z temperamentu zagończyk i indywidualista. Jego postawa do dziś wywołuje spory. Wiele sądów i opinii, nierzadko diametralnie różnych, wypowiadali o nim historycy i publicyści, poczynając od samego Melchiora Wańkowicza. Narosła przez lata legenda przesłaniała życie Hubala.”

Jan Podhorski – NASZ Generał!

Cześć i Chwała Bohaterom!

Posłuchajcie wypowiedzi Generała Brygady Jana Podhorskiego! Sejm 25 luty 2016. Posłuchajcie uważnie!

Generał!

Płk. Jan Podhorski „Zygzak”, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, powstaniec warszawski, został mianowany generałem brygady.

30 grudnia odpowiednie dokumenty w tej sprawie podpisał minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. Później trafiły one do prezydenta.

Jan Podhorski – pseudonim Zygzak – ma dziś 95 lat.

„Gdy usłyszał informację o awansie – po prostu zaniemówił” – mówi Andrzej Churski prezes wielkopolskiego Okręgu Związku Żołnierzy NSZ – to właśnie związek wnioskował o awans na generała brygady – podaje Radio Merkury.

Portal wolnypoznan24.pl tak opisuje generała Podhorskiego:

Mimo sędziwego wieku Pułkownika Podhorskiego można spotkać na wszystkich uroczystościach patriotycznych w naszym mieście. Co ciekawe, jest wielkim autorytetem dla młodzieży, zarówno członków grup rekonstrukcyjnych, jak i kibiców piłkarskich. To oni witają go na stojąco przy okazji patriotycznych rocznic, czy dyskusji na tematy związane z naszą historią. Klaszczą i skandują „Chwała bohaterom”. Dzięki temu, że nagrywają te spotkania i umieszczają je w internecie, pułkownik stał się osobą znaną tym, którzy interesują się historią. On swoje losy opisał i wydał drukiem dopiero trzy lata temu. Można nimi obdzielić kilkunastu ludzi.

Jan Podhorski przed wojną mieszkał w Rakoniewicach koło Wolsztyna. Walczył w Powstaniu Warszawskim – w oddziale zwanym Pułkiem Sikory. Później był żołnierzem Narodowych Sił Zbrojnych. Po wojnie – prześladowany przez Urząd Bezpieczeństwa – trafił do więzienia. Dziś Jan Podhorski jest aktywnym działaczem poznańskiego środowiska kombatantów.

Poniżej biogram generała Podhorskiego – za wolnypoznan24.pl:

Jan Podhorski urodził się 21 czerwca 1921 r. w Budzyniu w powiecie chodzieskim. Był synem Maksymiliana, który w czasie I wojny światowej, tak jak wielu wielkopolan w tym czasie, walczył w armii niemieckiej. Ojciec, ciężko ranny na froncie niemiecko-francuskim, w 1918 r. walczył w powstaniu wielkopolskim, otrzymując za męstwo Krzyż Walecznych. W odrodzonej Polsce został komendantem Policji Państwowej w Budzyniu. W maju 1926 r. bronił wraz z wielkopolskimi oddziałami policji legalnego rządu prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, czego następstwem była dymisja z urzędu i emerytura na przełomie 1926/27. Matką Pana Jana była Magdalena, pochodziła z zasobnej rodziny rolników. To ona wpoiła mu systematyczność, porządek i dokładne wykonywanie poleceń. W 1927 r. rodzina przeprowadziła się do Rakoniewic w powiecie wolsztyńskim. Tam tez Jan rozpoczął naukę w szkole podstawowej. Tam też rozpoczęły się jego kontakty z organizacjami młodzieżowymi. W 1933 r. wstąpił do ZHP – Drużyny Harcerskiej im. T. Kościuszki. Do 1939 r. zdobył 33 sprawności i funkcję przybocznego w 30 osobowej drużynie. Naukę gimnazjalną i licealną kontynuował w Wolsztynie. Tam tez dał się poznać jako działacz społeczny należąc do sześciu z ośmiu organizacji szkolnych – Ligi Morskiej i Kolonialnej, Ligi Obrony Powietrznej, Szkolnej Kasy Oszczędnościowej, Towarzystwa Tomasza Zana (która m.in. zbierała informacje o miejscowych Niemcach), ZHP oraz Sejmiku szkolnego. W połowie sierpnia 1939 r. zgłosił się jako ochotnik do placówki Obrony Narodowej, będąc już wówczas przeszkolonym wojskowo w ramach zajęć z przysposobienia wojskowego.

Na ziemi wielkopolskiej

Kampanie 1939 r. rozpoczął 1 września w plutonie Obrony Narodowej . Uczestniczył m.in. w akcji internowania Niemców w Rakoniewicach. 12 września w walkach pod Sompolnem brał udział w walce na bagnety. W pięć dni później wraz z otoczona pod Sannikami jednostką dostał się do niewoli. Okres jeniecki trwał kilka miesięcy, zakończył się w Poznaniu, na Cytadeli, gdzie dzięki fortelowi powrócił do domu. Do Rakoniewic wkrótce przyjechało po niego gestapo, a jak się okazało najważniejszym powodem aresztowania był jego udział w internowaniu Niemców na początku wojny. Podczas przesłuchania w Wolsztynie odbito mu nerki, bito„bykowcem” – pejczem wypełnionym stalowymi kulkami. Ale gdy wychodził po przesłuchaniu, zmaltretowany i półprzytomny, zamiast skręcić do celi , poszedł w drugą stronę i ku swojemu zdumieniu niezatrzymywany przez nikogo wyszedł na zewnątrz. Po krótkiej rekonwalescencji uciekł na rowerze do Koźmina. W styczniu 1940 r. wraz z innym harcerzami założył tam organizacje „Orły”. Pod pseudonimem „Marciniak”, był w grupie redagującej i drukującej gazetkę „Orły” i działającej w małym sabotażu.

NSZ-towiec i powstaniec warszawski

Po dwóch latach działalności w kwietniu 1942 r. przedostał się do Generalnej Guberni. Tam złożył przysięgę w Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy. Po scaleniu organizacji jako żołnierz już Narodowych Sił Zbrojnych trafia do Grójca. Tam kontynuuje przerwaną naukę w tajnym Liceum Ogólnokształcącym. Angażuje się w działalność wywiadowczo-sabotażową na kolei jako NSZ, wspiera miejscową placówkę AK w akcjach przeciwko bimbrownikom, bierze udział w odbiorze zrzutów alianckich.

W odwecie za zabójstwo niemieckiego żandarma, zostaje aresztowany i w trybie doraźnym skazany na śmierć. Doskonale podrobione dokumenty ratują mu wówczas życie. Kiedy w 2013 r. Pan Jan przyjeżdża po 70 latach od zdania konspiracyjnej matury do Grójca, próbuje odnaleźć owo feralne miejsce pod drzewem, gdzie całe życie przemknęło mu przed oczyma na krótka chwilę. Bez powodzenia, „przeżyłem to drzewo” – kwituje z uśmiechem nieudane poszukiwania. Po maturze „Zygzak” bo nosił taki konspiracyjny pseudonim rozpoczyna naukę w szkole podchorążych NSZ, specjalność – dywersja. W myśl założeń Komendy Głównej NSZ, żołnierze tej formacji mieli walczyć o piastowskie ziemie zachodnie. Po ukończeniu szkoły wojskowej wraz z wieloma mu podobnymi miał być przerzucony w Bory Tucholskie. Ostatnie egzaminy przypadło mu zdawać na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. w Warszawie. Ale już nie zdążył.

Po wybuchu powstania warszawskiego trafił na punkt kontaktowy w Domu Technika przy ul. Czackiego 3/5. Zostaje częścią pułkuNSZ im. Gen. Władysława Sikorskiego. „Prawie wszyscy zgłaszający się byli bez broni – wspomina pan Jan – bowiem magazyny broni oddziałów NSZ znajdowały się w większości na terenach nieobjętych powstaniem, czyli zajętych przez Niemców”. Po ataku na Pocztę Główną jednostka otrzymuje sporo broni, mundury, płaszcze, hełmy i buty. „Zygzak” bierze udział w walkach. Dowódca pułku mjr Lucja Trzebiński „Dowoyna” tworzy grupę szturmową z podległych mu żołnierzy. Dowódca oddziału zostaje plut. pchor. „Zygzak”.

Bierze udział w walkach i zdobyciu Komendy Policji. Na początku września 1944 r. dowódca pułku nakazuje jednostce „Zygzaka” przebicie się i wyjście z Warszawy. Nie było to jednak możliwe. „Zaproponowałem zgłoszenie się do najbliżej położonego zgrupowania liniowego – wspominał Podhorski. Z ul. Kruczej przez Plac Trzech Krzyży dotarliśmy do Al. Ujazdowskich i za sklepami Meindla, przechodnimi podwórzami, dotarliśmy do kwater batalionu „Miłosz” przy ul. Wiejskiej 11. (…) Włączono nas do drugiej kompanii o kryptonimie „Ziuk” dowodzonej przez por. Józef Roman. Działania liniowe i pomocnicze wykonywano w dwóch zespołach traktowanych teoretycznie jako dwie drużyny. Dowodzili nimi przemiennie ppor. „Mirski” (Henryk Czapczyk – późniejszy kapitan piłkarskiego Lecha Poznań – przyp.RS ) i ja. Walczy w okolicach ul. Wiejskiej. Gdy powstanie upadło podpisano akt o zakończeniu walk, jego podstawie utworzono kompanie osłonowe, pełniące funkcje żandarmerii, który miał działać do wyjścia ostatniego mieszkańca z Warszawy. Zbierano ochotników do batalionu, pluton „Zygzaka” zgłosił się w komplecie. „Mieliśmy dobre wyposażenie,(…) Nasz pluton znalazł się w kompanii A u porucznika A. Ładkowskiego ps. „Kulawy”, pełniliśmy funkcję patrolową. Jako jednostce w pełni jednolitej, a domyślano się, że jest to grupa NSZ, powierzono zadanie rejestru i opisu zniszczeń, stąd miałem dokładny opis Śródmieścia i zdjęcia zniszczonej stolicy. Śródmieście w trakcie walk powstańczych nie było tak zniszczone, jak w czasie tygodnia po powstaniu, kiedy saperzy z „Brennkomando”, wyposażeni w miotacze ognia, rabowali i podpalali domy. – wspominał „Zygzak”. Po 70 dniach walk jego oddział trafił do stalagu IVB w Muehlbergu nad Łabą koło Drezna. 23 kwietnia 1945 r. obóz wyzwoliły wojska sowieckie. Z pośród kolegów tylko on zdecydował się na powrót do Polski, jego przyjaciele zostali za żelazną kurtyną.

Wyklęty

Po powrocie do Polski i rekonwalescencji postanowił kontynuować naukę. Początkowo wybrał medycynę na Uniwersytecie Poznańskim i co trzeba podkreślić na 2000 zgłaszających się przyjęto wówczas tylko ok. 400, ale w tym i pana Jana. Wkrótce zmienił jednak specjalizację na leśnictwo. Do dziś ma w swoich zbiorach indeks studenta Wydziału Rolno-Leśnego Uniwersytetu Poznańskiego nr 11 z 1945 r. Pułkownik został też szybko starostą roku – w pierwszym okresie tak leśników jak i rolników. Jako przeciwnik sowietyzacji Polski wstępuje do konspiracyjnej Młodzieży Wszechpolskiej. Zostaje szefem zakonspirowanego pionu wojskowego tej młodzieżówki. W maju 1946 r. w związku z wydarzeniami w Krakowie pułkownik Podhorski inicjuje wybuch pierwszego strajku studenckiego w Poznaniu. Strajkujący żądali wtedy uwolnienia aresztowanych w dniu 3 maja w Krakowie. Strajk kończy się pochodem i aresztowaniami. Tajniacy zabierają „Zygzakowi” legitymację studencką, ale on sam ucieka z posterunku milicji znajdującego się w byłym gmachu gimnazjum Adama Mickiewicza. W grudniu 1946 r. został wraz z kolegami aresztowany za działalność konspiracyjna w MW. Rozpoczęły się wielotygodniowe przesłuchania.

Zdumienie mnie ogarnęło, gdy przesłuchującym okazał się prokurator UB Lendzion, – wspominał Pan Jan – który był kolegą z niższej klasy wolsztyńskiego gimnazjum, a pochodził ze Zbąszynia. Zaczął od tego, że też był w AK i po co mi „płynąć pod prąd”. Liczył na współpracę, lecz po mojej odpowiedzi, że „tylko zdechłe ryby płyną z prądem” zamilkł i natychmiast wyszedł. W wyniku procesu Jan Podhorski został skazany na 7 lat więzienia, zmienioną w wyniku amnestii na 3 lata więzienia. Trafił do więzienia we Wronkach. Po wyjściu z więzienia studiował zaocznie na Wydziale Prawa, a w 1956 r. , po zniesieniu relegowania, powrócił na studia dzienne, które ukończył w 1959 r. W okresie PRL pracował w spółdzielczości, jest rzecznikiem patentowym pracującym do dnia dzisiejszego. Raz po raz jako „wrogiem ludu” interesowała się nim bezpieka. Jego nazwisko znajdowała się na wykazach osób podejrzanych przez komunistów jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych. Do 1989 r. nie ujawniał swojej NSZ-towskiej przeszłości. „Przez lata umniejszano znaczenie naszej walki, – wspominał – zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ walczących w powstaniu. Trzeba pamiętać, że większość oddziałów NSZ była w AK, wszyscy mieliśmy legitymacje AK. Mam jedną z nielicznych legitymacji powstańczych z oryginalną pieczątką NSZ i podpisem komendanta NSZ, płka „Topora”. Gdy pokazałem tą legitymację w latach osiemdziesiątych, po stanie wojennym, kiedy zaczęły powstawać organizacje kombatanckie środowisk powstańczych AK, na spotkaniu żołnierzy batalionuAK „Miłosz”, mojego oddziału z końcowego okresu powstania, to pułkownik Perdzyński ps. „Towmir” z dowództwa AK powiedział – Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje, bo można rozpoznać żołnierza NSZ”. Od 1 czerwca 1993 r. był prezesem Okręgu „Wielkopolska” Związku Żołnierzy NSZ w Poznaniu, obecnie jest prezesem Rady Naczelnej Związku Żołnierzy NSZ, aktywnym działaczem organizacji kombatanckich. Mieszka w Poznaniu.

CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!

ascotv / info od: Antykomuna / artykuł wpolityce.pl 

Nasza broń!

Nasza broń!

Nasza broń na wroga to, między innymi, nasza wiedza o naszej Ojczyźnie! Dlatego zapraszam Was do lektury!

Polecam Kwartalnik „Wyklęci”, który już niedługo zaprezentują w krótkim filmie, z udziałem autora innej, równie ważnej dla wszystkich Patriotów publikacji.

Patrzcie na stronę Kibole.pl oraz akcja-testament.pl wraz z fanpage Kibole.pl Ultras Polska i koniecznie akcja-testament.pl – zapraszam.

Będzie konkurs, będą nagrody, ale na razie cicho sza, tajemnica… do 18 kwietnia!

aktualizacja 18 kwietnia 2016

Konkurs!

Trzeba posłuchać i wygrać… można wygrać:-)

Aby nieco Was zachęcić do czytania, napiszę tak. Przez wiele, wiele lat byliśmy oszukiwani w sprawie najnowszej historii Polski. Następnie, na skutek wielu działań (w tym naszych kibicowskich) nastąpiło swego rodzaju „odblokowanie” Prawdziwej Historii i Żołnierze Wyklęci zaczęli wracać do naszej świadomości.

Ale, niestety, nie wszystko jest tak hop siup!

W dużym uproszczeniu „trzecie pokolenie UB nadal walczy z trzecim pokoleniem AK” i jest to WOJNA w mediach! Prawdziwa WOJNA!

Lewactwo głosem szemranych postaci typu pani Senyszyn, Tokarczuk i innych nie daje za wygraną i wali w Pamięć ze wszystkich sił. tFurcy tworzą dzieła o stalinowskich oprawcach i cieszą się gdy ktoś za granicą te wymiociny ogląda lub mianuje do Oskara.

Gazeta wyborca co i rusz atakuje Żołnierzy Wyklętych i historię lat powojennych, fałszuje, polemizuje.

Zbroja!

Musimy mieć „zbroję”! Na razie – albo puszczamy te atak mimo uszu, albo polemizujemy na poziomie ludzi cywilizowanych, albo (jak to się czasem zdarza niżej podpisanemu) bluzgamy.
Jest jeszcze jedna broń! Nasza wiedza!

Musimy ją „załadować” do głów bo serca mamy na pewno polskie. Rzecz w tym, żeby uzbroić się w wiedzę! Niedawno pojawił się w sieci film zawierający złośliwie zestawione pytania i odpowiedzi, „testujące” wiedzę historyczną kibiców. Kupa śmiechu! Nie da się zaprzeczyć, że film jest manipulacją, ale też – świadczy w pewnym stopniu o prawdziwej wiedzy o historii. Niestety – nie świadczy najlepiej.

Dlatego koniecznie jest ciągłe uczenie się samemu, poprzez spotkania z historykami i lekturę pism, książek, naukowych i popularnych publikacji.

Jedną z takich pozycji jest Kwartalnik „Wyklęci”. Ukazały się dotychczas dwa numery Kwartalnika.

Spis treści numeru pierwszego:

Słowo Redaktora Naczelnego
Temat numeru 
Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 23 marca 2006 r. w 55. rocznicę śmierci majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowódcy 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej
Kajetan Rajski – Prace legislacyjne w Sejmie RP wokół uchwały o mjr. „Łupaszce”
Michał Mieczkowski – „Łupaszko” na piątkę! – Okiem licealisty
Wanda Szendzielarz primo voto Swolkień – Wspomnienia
Michał Ostapiuk – Działalność II Szwadronu 5. Wileńskiej Brygady (maj – wrzesień 1945 r.)
Zbigniew Kononowicz – Szlakiem 5. Wileńskiej Brygady AK „Łupaszki” na Warmii i Mazurach
Andrzej Józefowicz-Chmielewski – 5. Brygada Wileńska AK na ziemi kwidzyńskiej
Kazimierz Socha-Borzestowski – Na kaszubskim tropie 5. Brygady Wileńskiej AK mjr. „Łupaszki”
Marcin Maślanka – 5. Wileńska Brygada AK na Ziemi Koszalińskiej
Wiesław Bobkowski – Małżeństwo „Wyklętych” – kpt. Antoni Rymsza „Maks” i Aldona Rymsza
Tadeusz Płużański – Kto zamordował „Łupaszkę”?
Izabella Parowicz – Ostatnie chwile Hanki Szendzielarz
„Zostańcie z Bogiem” – powiedział. I zginął. Z Lidią Lwow-Eberle „Lalą”, żołnierzem AK, sanitariuszką 5. Wileńskiej Brygady AK, narzeczoną „Łupaszki” rozmawia Szymon Nowak
Wujek Zygmunt. Z Haliną Morawską i Grażyną Nowak, rodziną mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, rozmawia Izabella Parowicz
Krzysztof Szwagrzyk – Poszukiwania i odnalezienie szczątków mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”
Mariusz Solecki – Major „Łupaszko” oczami literatów

Myśmy rebelianci… 
Wojciech Łukaszewski – „Trzynastka” – tragiczna liczba
Tomasz Greniuch – Pluton „Śmiertelnych” Narodowych Sił Zbrojnych
Piotr Tomasz – Ks. Klemens Średziński – powstaniec, pedagog, kapelan AK i WiN
Bartosz Tomczak – Ppor. Leon Cybulski „Znicz”, niezłomny Wyklęty z ziemi rogozińskiej
Kamil Kołata – Niezłomny z Kujaw – Jerzy Gadzinowski „Szary”
Jacek Karczewski – Wileńskie tropy na Kurpiowszczyźnie
Weronika Girys-Czagowiec – Pragnę – żeby to były słowa/ mego pokolenia/ kiedy z zaświatów/ stanie do apelu – o Tadeuszu Ludwiku Płużańskim

Ze wspomnień rodzinnych 
Renata Nowak – Dziadek Antoni

Ku Waszej pamięci Żołnierze Wyklęci 
Jacek Karczewski – Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce (w organizacji)
Marek Martynowski – Ustawa dekomunizacyjna już wkrótce
Magdalena Zarzycka-Redwan – Powstaje Stowarzyszenie Dzieci Żołnierzy Wyklętych
Łukasz Pająk – Przygoda, która stała się czymś więcej
Marcin Marciszak – Kotwica Polski Walczącej w Głogowie
Pomnik Wyklętych w Kwidzynie
Sara Gibska – Witold Pilecki – bohater dla pokoleń

Varia 
Ewelina Dąbrowska, Rafał Tesmer – Sąsiedzi z Selbstschutzu na ziemi lubawskiej

Spis treści numeru drugiego:

Słowo Redaktora Naczelnego

Listy do redakcji

Z listów do redakcji

Temat numeru

Mirosław Surdej – Szufnarowa 25 lutego 1956 r.

Krzysztof Sychowicz – Nie poddał się do końca. Stanisław Marchewka „Ryba” (1908–1957)

Dionizy Garbacz – Ostatni partyzant „Wołyniaka”

Andrzej Pityński – Mój wujek – niezłomny desperat. Por. Michał Krupa „Pułkownik”, „Wierzba” (1920–1972)

Wiersze Michała Krupy

Jerzy Masłowski – Ostatni chełmski Niezłomny. Tadeusz Hawryluk (1931–1959)

Jacek Karczewski – Niesłusznie zapomniany. Romuald Korwek „Orzech” (1900–1982)

Bartłomiej Ilcewicz – Żołnierz nadal Wyklęty. Kpt. Andrzej Kiszka „Dąb”

Jestem Polakiem, który walczył o swój kraj, o Polskę. Z kpt. Andrzejem Kiszką ps. „Dąb”, żołnierzem NOW-AK i NZW, Żołnierzem Wyklętym, rozmawia Bartłomiej Ilcewicz

Sławomir Poleszak – Ostatni leśny. Sierż. Józef Franczak „Laluś”, „Lalek” (1918–1963)

Wojciech Łukaszewski – Polowanie na „Rysia”. Czesław Czaplicki „Ryś” (1922–2006)

Jacek Karczewski, Ronald Werelich – Ostatni Żołnierz Wyklęty? Antoni Dołęga (1915–1982?)

Mariusz Solecki – Samotne wilki antykomunistycznej konspiracji w literaturze

Sławomir Poleszak – Ostatni leśni w krajach Europy Wschodniej

Myśmy rebelianci…

Ryszard Mikołajczuk „Szkot” – W oddziale PAS NSZ

Tadeusz Płużański – Powiesili generała

Kajetan Rajski – „Ostatnia będzie myśl o Tobie, Maryjo!”. Duchowość o. Władysława Gurgacza SJ „Sema”

Andrzej Józefowicz-Chmielewski – Organizacja Mnicha w gminie Sadlinki

Piotr Kaszubowski – Ostatni bój „Kaźmierczuka”

Michał Mieczkowski – Chciał normalnie żyć… Mjr Jan Tabortowski „Bruzda”

Bartosz Tomczak – Historia wymazana z pamięci. Wielkopolska Samodzielna Grupa Ochotnicza „Warta” w powiecie obornickim

Tomasz Greniuch – Epigoni od „Bartka”

Wiesław Bobkowski – Wyklęty cichociemny. Mjr Andrzej Rudolf Czaykowski „Garda” (1912–1953)

Skazany na śmierć. Ze Stanisławem Marciniukiem ps. „Maj”, Żołnierzem Wyklętym z Koszalina, w latach 1949-1951 członkiem Krajowej Policji Bezpieczeństwa/Sił Zbrojnych Kraju, rozmawia Marcin Maślanka

Nie tylko w Polsce

Kamil Kołata – „Leśni Bracia” w walce o niepodległą Estonię

Ku Waszej pamięci Żołnierze Wyklęci

Krzysztof Szwagrzyk – „Łączka” – zbiorowa mogiła Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych

ks. Jarosław Wąsowicz SDB – Świadectwo wiary Żołnierzy Wyklętych

Piotr Szymanowski – Kibice – Wyklętym! Na kanwie Patriotycznych Pielgrzymek Kibiców na Jasną Górę

Barbara Misiewicz – „Róbcie wszystko, żeby Polska była lepsza, a nie gorsza!” czyli Wyklęci w więzieniu

Maciej Grześkowiak, Marcin Maliszewski – Doświadczyć historii na własnej skórze

Iga Wojczys – Sztafeta Pokoleń – „Czata 49”. Grupa Rekonstrukcyjna z Gdańska

Jarosław Drożdżewski – Żołnierze Wyklęci w komiksie

Marcin Marciszak – II edycja Turnieju Drużyn Podwórkowych w piłce nożnej im. „Rotmistrza Witolda Pileckiego”

III Ponidziański Konkurs Historyczny

Prabuty – Rondo ku pamięci Żołnierzy Wyklętych

Varia

Zbigniew Kononowicz – Wyklęty po 1945 r. Ppłk Jerzy Dąmbrowski „Łupaszka” (1891–1940?)

„Promocja” UPA!

„Promocja” UPA! Czyli Rowerem po śladach krwi!

„Bohaterowie” UPA promowani w atlasie rowerowym, czy jak to tam nazwać! Za nasze – jak można wnosić – pieniądze, w atlasie wydanym w ramach programu „Green Velo”, który ma promować Wschodni Szlak Rowerowy!

Refleks Księdza Isakowicza-Zaleskiego!

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, znany nam wszystkim ze swojej odwagi, siły i niezłomności oraz wytrwałości w walce o prawdę trudnych relacji Polski i Ukrainy – na swoim blogu zwrócił uwagę jako pierwszy na to „wydawnictwo”. Ksiądz Tadeusz jest znany z akcji upamiętniania ofiar zbrodni ukraińskich i jako wielki przeciwnik gloryfikacji UPA.

Jego zdaniem:

„Niedopuszczalne jest, by w wydawnictwie finansowanym z publicznych pieniędzy pojawiały się takie obiekty!”

Rowerowe kłopoty

Sprawa tej publikacji ma wymiar, moim zdaniem, kryminalny! Polityczny też! Dziwacznie wiąże się też z… jeżdżeniem na rowerze! W roku 2009 wybuchła sprawa organizacji rajdu rowerowego śladami Stefana Bandery! Rajd przygotowała Fundacja „Eko – Miłosierdzie” i władze samorządowe Lwowa.

Nie pomnę, jak to się skończyło… Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie wyraziło (chyba) zgody na ten przejazd.

Czytałem wtedy artykuł na stronach polityka.pl

„[…] Czy nasz MSZ musi się zgadzać na przejazd przez Polskę […] młodych Ukraińców? Czy w Birczy, gdzie pamięć walk z UPA jest tak boleśnie żywa można oczekiwać życzliwości w stosunku do młodych Ukraińców z wizerunkiem Bandery na koszulkach, którzy tam zatrzymają się na nocleg?

Jednak czy obojętność wobec podobnych imprez można uznać za przejaw tolerancji i pojednania? Dzieci nie są oczywiście winne, może nawet większość z nich nie wie, kim był Stefan Bandera. To dorośli popełniają co najmniej nietakt. Przyjaźń polega także (lub zwłaszcza) na szanowaniu wzajemnych uczuć i doświadczeń.”

Promocja UPA!

Atlas który miał promować turystykę rowerową, promuje… „bohaterów UPA”

Na stronie PodkarpackaHistoria.pl czytamy:

W Atlasie Rowerowym Województwa Podkarpackiego wydanym w ramach programu „Green Velo” promującego Wschodni Szlak Rowerowy wśród miejsc godnych zwiedzania znalazł się nielegalny pomnik w podprzemyskich Hruszowicach poświęcony Ukraińskiej Powstańczej Armii. Kontrowersje wzbudza fakt, że obelisk wywołujący emocje został w tym wydawnictwie, finansowanym z publicznych pieniędzy, określony jako „Pomnik poświęcony bohaterom UPA”.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski apeluje na swoim blogu o wysyłanie marszałkowi województwa podkarpackiego Władysławowi Ortlowi protestów w tej sprawie. Publikacja wzbudza emocje m. in. dlatego, że pomnik w Hruszowicach z prawnego punktu widzenia stoi nielegalnie. Postawiono go pod osłoną nocy w 1994 roku. Na obelisku znajdują się m. in. nazwy oddziałów UPA operujących na tym terenie, znanych z krwawych rozpraw z polską ludnością.

Rowerem po śladach krwi!

Oficjalnie wydawcą kontrowersyjnego atlasu jest Regionalna Organizacja Turystyczna Województwa Świętokrzyskiego, zaś projekt publikacji przygotowała warszawska spółka EURO-PILOT.

Dlaczego informacja o pomniku „bohaterów UPA” znalazła się w przewodniku czy też atlasie?

W warszawskiej firmie EURO PILOT usłyszałem, że po prostu umieszczono pomnik w tym miejscu, bo on jest! No, faktycznie, jest!

Zapytałem, czy praca firmy podlegała jakiemukolwiek sprawdzeniu? Oczywiście! – odpowiedziano mi. Sprawdzać miał, czy też musiał zamawiający, czyli Regionalna Organizacja Turystyczna.

Moim zdaniem

W dużym uproszczeniu ale bez ryzyka omyłki – program „Green Velo” promujący turystykę rowerową w pięciu województwach Polski południowo-wschodniej został sfinansowany z publicznych pieniędzy. W skład „programu” wchodzi budowa trasy rowerowej na długości około dwa tysiące kilometrów. Koszt został pokryty między innymi ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej 2007-2013.

Można się domyślać, że atlas to tylko malutki fragment wielkiej inwestycji. Ale też zapłacony publicznymi pieniędzmi.

UPA pomnik

Głupota, czy dywersja?

„Ktoś” robi mapę. Nanosi na mapę, to co jest w realnej rzeczywistości. „Ktoś” inny to na pewno sprawdza. Chyba nie może być inaczej?

Sądzę, że zlecający powiedział temu, co robił mapę – jakie rzeczy go interesują? Jakoś to zostało określone i – mam nadzieję – że na TEJ konkretnie mapie nie spodziewał się naniesienia na przykład wszystkich nocnych sklepów z alkoholem! Zatem – jakoś – określił co go interesuje! Można sądzić, że po przyjęciu wykonanej mapy – sprawdził co się na niej znajduje?

No i tak możemy dedukować dalej…

„Ktoś” sprawdzał. I musiał zobaczyć, że obiekt na mapie jest opisany jako „Pomnik poświęcony bohaterom UPA”.

Temu komuś nic się nie nasunęło, żadna wątpliwość, żadne pytanie, żadna potrzeba refleksji…

Zatem – głupota, czy dywersja?

Za dywersję trzeba by normalnie rozstrzelać! Głupotę – leczyć, ale już nie za państwową kasę!

Do tematu będę jeszcze wracał…

Niejaki Rejtan…

Niejaki Rejtan…

Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu, co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi…

„Wasze wieliczestwo”, na wstępie śpieszę donieść:
Akt podpisany i po naszej myśli brzmi.
Zgodnie z układem wyłom w Litwie i Koronie
Stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt.

Muszę tu wspomnieć jednak o gorszącej scenie,
Której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt,
Zwłaszcza że miała ona miejsce w polskim sejmie,
Gdy podpisanie paktów miało skończyć się.

zdrajcy

Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu,
Co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi,
Z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu
I nie chciał puścić posłów w uchylone drzwi.

Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze,
Polacy – czuły naród – dali nabrać się:
Niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć,
Inni zdobyli się na litościwą łzę.

Tyle hałasu trudno sobie wyobrazić!
Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak,
Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy,
Evidemment, nie było mu to wszystko w smak.

Ponińskij wezwał straż – to łajdak jakich mało,
Do dalszych spraw polecam z czystym sercem go,
Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył całą,
Szczęsnyj-Potockij był zupełnie comme il faut.

I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali,
Przewrócił krzesło i rozsypał monet stos,
A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,
To też Potockij! (Ale całkiem autre chose).

Tak a propos, jedna z dwóch dam mi przydzielonych
Z niesmakiem odwróciła się wołając – Fu!
Niech ekscelencja spojrzy jaki owłosiony!
(Co było zresztą szczerą prawdą, entre nous).

Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa.
Autorytetu władza nie ma tu za grosz,
I bez gwarancji nadal dwór ten finansować
To może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt.

Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce,
Szaleniec jakiś (niezamożny, sądząc z szat)
Trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści –
Zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad!

Tak, przy okazji – portret Waszej Wysokości
Tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go,
Lecz z zachowania tam obecnych można wnosić
Że się nie cieszy wcale należytą czcią.

Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować,
Choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to:
Wszystko, co mógł – to ręce do kieszeni schować,
Kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go.

W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.
„Zdrajcy!” krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec.
Polityk przecież w ogóle nie zna słowa „zdrada”,
A politycznych obyczajów trzeba strzec.

Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika
Sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,
To wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.

Dlatego radzę: nim ochłoną ze zdumienia
Tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to;
Wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,
Zanim nastąpi europejskie qui pro quo!

Jak pisał Jacek:

Szereg piosenek, które teraz zaśpiewam dotyczy dwustu lat…, ostatnich 200 lat polskiej historii. Są to piosenki omawiające te momenty XIX i XX wieku polskiej historii, które zostały przemilczane przez oficjalną propagandę Polski Ludowej; które zostały zmienione lub wyrzucone z podręczników historii. Część z tych piosenek to opisy obrazów polskich malarzy XIX, XX wieku, którzy również usiłowali komentować historię swojego kraju wbrew przemocy, wbrew chęci unicestwienia tej historii.

Pierwszą z tych piosenek jest „Rejtan, czyli raport ambasadora”, piosenka, która jest opisem znanego obrazu Jana Matejki. Nie została puszczona przez cenzurę i wywołała protest ambasady radzieckiej jako piosenka antyradziecka, mimo, że dotyczy okresu końca XVII wieku, okresu rozbiorów. Paradoks polega na tym, że obraz, reprodukcja obrazu Matejki wisi w każdej klasie szkoły podstawowej w Polsce. Tyle, że spojrzałem na historię Rejtana z punktu widzenia rosyjskiego ambasadora, który siedzi w loży sejmowej otoczony polskimi arystokratkami, uhonorowanymi jego obecnością i pisze donos do carycy Katarzyny. „Rejtan, czyli raport ambasadora…”.
JACEK KACZMARSKI
Zapowiedź do utworu z koncertu „Chicago live”

film od: Storm Stormbringer

Łupaszka – Wzór Żołnierza!

Ceremonia złożenia w trumnie ekshumowanych szczątków legendarnego dowódcy oddziałów AK i uznawanego za wzór Żołnierza Wyklętego odbyła się w Łodzi, gdzie w ostatnim czasie były przechowywane. W 2013 r. odnaleźli je członkowie grupy poszukiwawczej IPN w tzw. Kwaterze na Łączce na warszawskich Powązkach, gdzie w latach 1948-1956 komunistyczne władze ukryły zwłoki kilkuset ofiar zamordowanych przez funkcjonariuszy UB.

Mundur Łupaszki jeden

Podczas uroczystości, m.in. w obecności rodziny zamordowanego żołnierza oraz księdza i antropolog dr Zofii Łubockiej, obok szczątków majora „Łupaszki” w trumnie ułożono mundur oficerski Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich wraz z pasem, koalicyjką i oficerkami, szablę bojową wzór 34, ryngraf z Matką Boską Ostrobramską oraz srebrny pierścień z inskrypcją „Boże Chroń Polskę”.

Jak powiedział Wojciech Łuczak, prezes Fundacji Niezłomni noszącej imię majora Szendzielarza, w ten symboliczny sposób „po 65 latach możemy po części zwrócić honor niezłomnemu bohaterowi w walce z komunistycznym terrorem, broniącego honoru i wolności Rzeczpospolitej”.

Zygmunt Szendzielarz w czasie wojny i antykomunistycznej walki, którą można porównać do Powstania Styczniowego trzy razy wychodził w pole walczyć i trzy razy mówił „nie” wobec zniewolenia Polski. Nigdy niepokonany, zawsze mający nadzieję na zwycięstwo. Kiedy przyszedł czas na ostateczną ofiarę, oddał i poświęcił wszystko. Zostały tylko te kości. Teraz śpij spokojnie polski rycerzu. Przyjdą inni, którzy poniosą tę ideę dalej, jak rozwijany w historii sztandar Bóg, Honor, Ojczyzna. Chwała bohaterom!

— powiedziała podczas uroczystości Halina Morawska, siostrzenica majora „Łupaszki”

Bogdan Kasprowicz, siostrzeniec zamordowanego w 1951 r. żołnierza, w podkreślił, że zbliżająca się ceremonia pogrzebowa w Warszawie ma dla rodziny ogromne znaczenie.

Dla nas to ważne, że za poległego na polu chwały wuja Zygmunta będziemy mogli się modlić w miejscu złożenia jego cała. Natomiast dla Polski będzie to punkt odniesienie dla patriotyzmu i myśli o przyszłości Polski

— tłumaczył.

Główne uroczystości pogrzebowe, w których mają uczestniczyć m.in. prezydentRP Andrzej Duda i minister MON Antoni Macierewicz odbędą się 24 kwietnia.Rozpocząć się one o godz. 14.30 mszą w koście pw. św. Karola Boromeusza, przy ul. Powązkowskiej 14 w Warszawie. Następnie trumna zostanie odprowadzone do rodzinnego grobu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Major zgodnie z wolą jego zmarłej w 2012 r. córki Barbary spocznie w tej samej mogile.

Więcej na wpolityce.pl

Ostatnia droga Majora Łupaszki

Uroczystości w Łodzi

Dziś (12.04) w Łodzi o godzinie 12:00, w obecności Rodziny, major Zygmunt Szendzielarza „Łupaszka” zostanie złożony w trumnie. Do trumny włożone zostaną; kompletny mundur oficerski Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich, szabla, ryngraf z Matką Boską Ostrobramską oraz pierścień „Boże Chroń Polskę”.

Mundur Łupaszki jeden

Ostatnia droga Majora Łupaszki

W ubeckich piwnicach przestrzelone czaszki,

to Śpiący Rycerze Majora Łupaszki.

Wieczna Chwała Zmarłym, hańba ich mordercom,

Tętno Polski bije w przestrzelonym sercu.

Znana jest dokładna godzina rozpoczęcia uroczystości pogrzebowych polskiego Żołnierza Niezłomnego – legendarnego majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, dowódcy 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej.

Msza żałobna odbędzie się 24 kwietnia o godz. 14.30 w kościele pw. św. Karola Boromeusza, przy ul. Powązkowskiej 14 w Warszawie. Następnie szczątki naszego bohatera narodowego zostaną odprowadzone do rodzinnego grobu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.

Pogrzeb państwowy i wojskowy

Mundur Łupaszki szablaPogrzeb będzie miał charakter państwowy i wojskowy, z udziałem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, oraz kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej – organizatora uroczystości.

Wreszcie, po 65 latach od zamordowania go przez komunistów (uśmiercony strzałem w potylicę 8 lutego 1951 r. w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej), oraz po wydobyciu go w 2013 r. z bezimiennego dołu na „Łączce” Powązek Wojskowych przez ekipę naukowców prof. Krzysztofa Szwagrzyka, major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” spocznie we własnym grobie.

Musimy być tam wszyscy, żeby pożegnać wybitnego Polaka, patriotę, dowódcę dwóch konspiracji – antyniemieckiej i antysowieckiej, Żołnierza Niezłomnego.

Mundur Łupaszki

Cześć i Chwała Bohaterowi!

film od: Zadymiarz88

Cześć i Chwała Bohaterom! Contra Mundum!

Contra Mundum!

Po prostu posłuchajcie… Pamiętajcie… Cześć i Chwała Bohaterom! Hańba ich mordercom!

Narodowe Centrum Kultury

Narodowe Centrum Kultury zaprasza do obejrzenia multimedialnego koncertu zespołu Contra Mundum, pt. „Cześć i chwała Bohaterom. W wierszu i boju”, który odbył się w związku z obchodami Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.

Wybitna poezja Poetów – Żołnierzy, których los rzucił w wir okupacji, Powstania Warszawskiego w zestawieniu z wierszami zwykłych Żołnierzy – Poetów, tekstami powstałymi gdzieś w leśnych obozowiskach antykomunistycznego podziemia – tym razem w rockowych aranżacjach zespołu Contra Mundum.
„CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM. W WIERSZU I BOJU”:
1. I ZNOWU TUPOT NÓG SOŁDACKICH sł. Władysław Sebyła
2. NA ZNOJNĄ WALKĘ sł. Henryk Rasiewicz ps. Kim / muz. Franciszek Grodzewicz ps. Bosy
3. Z GŁOWĄ NA KARABINIE sł. Krzysztof Kamil Baczyński ps. Jan Bugaj
4. WYMARSZ UDERZENIA sł. Andrzej Trzebiński ps. Stanisław Łomień /
muz. Onufry Bronisław Kopczyński ps. Sławomir Bronicz
5. JUŻ DOPALA SIĘ OGIEŃ BIWAKU sł. autor nieznany
6. MIŁOŚĆ BEZ JUTRA sł. Tadeusz Gajcy ps. Karol Topornicki
7. NIE WIEM. PAMIĘTAĆ NIE CHCĘ… sł. Juliusz Krzyżewski ps. Prus
8. MODLITWA sł. Jan Romocki ps. Bonawentura
9. HYMN 5 BRYGADY WILEŃSKIEJ AK sł. żołnierz 5 BW ps.Fryc
10. BIJ BOLSZEWIKA sł. autor nieznany
utwory 1,9 muzyka: Norbert „Smoła” Smoliński
utwory 3,5,6,7,8,10 muzyka: Norbert „Smoła” Smoliński / Paweł Gawlik / Adam „Malczas” Malczewski
CONTRA MUNDUM w składzie:
Norbert „Smoła” Smoliński – śpiew
Adam „Malczas” Malczewski – gitary
Tomasz Zień – organy Hammonda, pianino, akordeon
Michał Kamiński – gitara basowa
Tomasz Zagórski – perkusja
koncept programu „CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM. W WIERSZU I BOJU” oraz wybór tekstów:
Grzegorz Wąsowski – Fundacja „Pamiętamy” www.fundacjapamietamy.pl
archiwalne zdjęcia podziemia antykomunistycznego (prywatne zbiory): dr Kazimierz Krajewski
archiwalne zdjęcia z Powstania Warszawskiego: Muzeum Powstania Warszawskiego
Kontakt z zespołem Contra Mundum:
[email protected]
http://www.contramundum.pl/
https://www.facebook.com/ContraMundum…

Kibice i „polityka”

Kibice z Giżycka

Kibice z Giżycka wywiesili na trybunie transparent z napisem „Katyń 1940”. Na meczu pomiędzy Mamry Giżycko – Unia Susz. Podczas przerwy – obserwator WMZPN kazał transparent zdjąć, bo jest „polityczny”!

Ostatni weekend był w Polsce czasem żałoby, zadumy, refleksji, pamięci…

Dlatego pozwolę sobie zwrócić uwagę, że transparent „Katyń 1940” powinien być potraktowany jako całkowicie zgodny z „treścią widowiska sportowego” i jako taki musi być akceptowany.

Tak się bowiem składa, że wiem coś niecoś o historii polskiej piłki nożnej. Znam dwa nazwiska piłkarzy – Adam Kogut i Adam Obrubański – obaj zginęli w Katyniu!

No i co, panie delegacie? Nie wiedział pan o tym? Nie zna pan historii? Ja nie mam do delegata pretensji, ja się mu nie dziwię… Jest przepis, że nie można wieszać transparentów, których treści nie są związane z „widowiskiem sportowym”, tak to bodaj ujmują przepisy.

Jednak upieram się, że treść wspominająca miejsce i datę tragicznej śmierci wielu polskich oficerów – w tym piłkarzy, reprezentantów Polski – jest całkowicie do zaakceptowania na trybunach!

Adam Kogut – polski piłkarz zamordowany w Katyniu!

Adam Kogut przyszedł na świat w 1895 roku w Krakowie. Właśnie z tym miastem był związany przez większość sportowej kariery. Nazwisko doskonale odzwierciedlało jego charakter, który często przysparzał mu problemów na boisku. Niezwykle waleczny i zadziorny zawodnik nie znosił kompromisów. Pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w miejscowym Robotniczym Klubie Sportowym, następnie w Polonii i Krakusie. W wieku 19 lat wstąpił w szeregi Cracovii, gdzie grał głównie w rezerwach. Wybuch I wojny światowej zahamował jego przygodę z drużyną Pasów. Pewnym jest, że w latach 1914-1918 wystąpił w dwóch meczach. Być może rozegranych spotkań było więcej, ale ze względu na brak danych są to jedynie domysły. Kogut w okresie wojennym sprawował za to funkcję kierownika i zawodnika 5. Pułku Piechoty Legionów.

W 1917 roku walczył na froncie włoskim pod sztandarem armii austriackiej, do której został wcielony wraz z innymi żołnierzami Legionów. Wracając, został pojmany i uwięziony w celi w Stanisławowie, gdzie przebywał do czerwca 1919 roku. Po odzyskaniu wolności wstąpił w szeregi Wojska Polskiego. Wznowił również karierę piłkarską. Cracovię zamienił jednak na Wisłę, choć tylko na jeden sezon. Co ciekawe, w tym samym czasie barw Białej Gwiazdy bronił Adam Obrubański – drugi bohater tego artykułu. Nikt wówczas nie spodziewał się, że ich losy skrzyżują się raz jeszcze, w zupełnie innych okolicznościach niż boisko piłkarskie.

22 czerwca 1919 roku Kogut wystąpił w barwach Wisły przeciwko Pogoni Lwów. Podopieczni legendarnego Henryka Reymana wygrali z lwowskim zespołem aż 5-1. Warto w tym miejscu nadmienić, iż ukraińska dziś drużyna niedawno przypomniała o sobie polskim kibicom piłkarskim. Wystąpiła bowiem w pokazowym meczu z Łódzkim Klubem Sportowym. Spotkanie zostało zorganizowane z okazji otwarcia nowego stadionu ŁKS-u – klubu, który przyczynił się do powstania Ligi Polskiej w 1927 roku i w którego barwach grał także Adam Obrubański.

Pomimo dobrej postawy, przygoda Koguta z Wisłą nie trwała długo. W listopadzie zarząd Białej Gwiazdy podjął decyzję o wykluczeniu zawodnika z zespołu. Powód? Niesportowe zachowanie, niegodne zawodnika klubu, o którego decyzjach decydowali wówczas m.in. dumni żołnierze Wojska Polskiego. Piłkarz wyruszył do Warszawy, gdzie został wysłany na kurs sportowy. Następnie powrócił do Cracovii, w której pozostał do 1923 roku. Jeżeli wierzyć ówczesnym statystykom – strzelił w tym okresie 75 bramek w 73 meczach. Takiego wyniku nie powstydziłby się żaden napastnik, a wynik Koguta jest tym bardziej imponujący, iż grał przede wszystkim w pomocy. Podczas drugiego, bardziej udanego podejścia w „Pasach”, zawodnik dał się poznać także z innej strony. Zadziornym „kogutem” był także na boisku, co pomagało mu na pewno w zdobywaniu goli, jak również bardzo często sprawiało problemy. 7 lipca 1921 roku zagrał w tzw. reprezentacji Krakowa przeciwko węgierskiemu zespołowi Ujpesti. Polacy ulegli 1-3, a krakowianin (wraz z Henrykiem Reymanem) został wyrzucony z boiska za głośne protesty przeciw pracy sędziego. Mecz bowiem był bardzo brutalny i zawodnik nie mógł pogodzić się z biernością arbitra wobec agresji węgierskich piłkarzy. Rok później wystąpił w reprezentacji Polski przeciwko Szwecji. Był to jego jedyny występ w biało-czerwonych barwach. Gola nie zdobył, ale brał udział w pierwszym oficjalnym historycznym zwycięstwie piłkarskiej reprezentacji Polski.

W listopadzie 1922 roku Adam Kogut ponownie przypomniał kibicom o swoim krnąbrnym charakterze. Podczas towarzyskiego spotkania Cracovii z Wawelem, piłkarz został wyrzucony z boiska za znieważenie sędziego. Był to jeden z najgłośniejszych skandali w polskim futbolu przed wybuchem II wojny światowej. Za nazwanie arbitra „ślepym” piłkarza czekała półroczna dyskwalifikacja. Karierę piłkarską utrudniła w dodatku kontuzja – złamanie obojczyka. Zawodnik jednak nie załamał się i rozwijał w tym czasie w innych dziedzinach – zdał maturę (co ciekawe – w ŻEŃSKIM Seminarium Nauczycielskim w Krakowie) i awansował do stopnia kapitana.

Od 1923 roku, tj. od momentu zakończenia okresu dyskwalifikacji, jego życie przypominało tułaczkę. Reprezentował barwy różnych klubów – m.in. Polonię Przemyśl, Czarnych Radom, czy II zespół krakowskiej Wisły. Stałe miejsce zamieszkania utrudniały obowiązki związane z życiem żołnierza.

Zamordowany w Katyniu!

Adam Obrubański – polski piłkarz zamordowany w Katyniu!

Utożsamianie Adama Obrubańskiego jedynie z karierą piłkarską, byłoby karygodnym zaniedbaniem. Urodzony trzy lata wcześniej od swojego imiennika Koguta, przyszedł na świat na terenie obwodu tarnopolskiego. Był niezwykle wszechstronnym człowiekiem. Jego zdolności wykraczały daleko poza sferę sportową. W 1932 roku uzyskał tytuł doktora praw, będąc jednocześnie absolwentem prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmował się także dziennikarstwem – pisał dla bardzo popularnego wówczas „Ilustrowanego Kuryera Codziennego”. Jak można przeczytać na stronie „Historia Wisły”, był to jedyny polski tytuł okresu międzywojennego, który znajdował się w ciągłej sprzedaży i jego dostępność przekraczała 2000 miejsc w Europie. Pełnił także rolę redaktora naczelnego sportowego tygodnika „Raz Dwa Trzy”. Można określić go również „Gallem Anonimem” krakowskiej Wisły. Dzięki jego kronikom do dziś zachowało się mnóstwo informacji dotyczących początków Białej Gwiazdy.

Przygodę z futbolem rozpoczął w 1908 roku w barwach AZS Kraków. Pomimo młodego wieku był nie tylko zawodnikiem, ale również klubowym działaczem. Mając 18 lat wraz ze znajomymi założył drużynę akademicką, którą zlikwidowano w 1912 roku ze względów wychowawczych. Był to jedyny przypadek w historii polskiej piłki nożnej, by z takiego powodu rozwiązać zespół.
Obrubański tłumaczył wówczas, że był rozczarowany odejściem od idei czystego sportu, której tak był wierny. Decyzja ta, na pewno niełatwa, świadczy o jego prawości i dojrzałości.

W 1914 rozpoczął swoją przygodę z Wisłą Kraków, z którą był związany przez większość piłkarskiej kariery. Można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie życie żołnierza, które zmuszało go do wyjazdów, w Krakowie zostałby od początku do końca. Właśnie przez obowiązki wojskowe trafił w 1920 roku do ŁKS-u. W Łodzi również dał się poznać z jak najlepszej strony – był kapitanem, grającym trenerem i współautorem triumfu w rozgrywkach Łódzkiego Okręgu.

Adam Obrubański był prawdziwym człowiekiem orkiestrą. Jako pierwszy Polak sędziował mecz rangi międzynarodowej (Węgry-Austria w Budapeszcie). Ceniono go przede wszystkim za bezstronność podczas prowadzenia spotkań. Świadczyć może o tym mecz o finał Mistrzostw Polski z 1921 roku. Jego ukochana Wisła przegrała wówczas z największym rywalem – Cracovią, aż 0-5. Obrubański nie zrobił jednak nic, co mogłoby sugerować o faworyzowaniu Białej Gwiazdy. W latach 1924-1925 znajdował się na oficjalnej liście arbitrów FIFA. W tym samym roku pełnił też funkcję samodzielnego kapitana związkowego, czyli stricte – selekcjonera reprezentacji Polski. Rolę tę sprawował jedynie przez cztery spotkania – trzy z nich przegrał, jedno wygrał.

Po zakończeniu kariery zawodniczej wstąpił w struktury kierownicze sekcji piłkarskiej Wisły Kraków w 1929 roku. Ciekawe jest to, iż nie była to jedyna sekcja spośród gier zespołowych, którą kierował. Jego rola sprowadzała się m.in. do szukania talentów, choć zakres jego zasług względem krakowskiego zespołu, wykracza daleko poza nałożone obowiązki. Był także jednym ze współtwórców sukcesu z 1927 roku, kiedy to Biała Gwiazda zdobyła pierwsze w historii mistrzostwo. Wyczyn ten powtórzono rok później. Obrubański mógł czuć się podwójnie spełniony, gdyż w dużej mierze dzięki jego inicjatywie utworzono w tymże wspomnianym sezonie oficjalną polską ligę piłkarską, powstałą na wzór tych europejskich. Przeciwni temu projektowi byli m.in. włodarze Cracovii, którzy na znak protestu, wycofali się z pierwszych historycznych rozgrywek.

Adam Obrubański walczył o jak najlepsze warunki dla rozwoju krakowskiego sportu, przez co nierzadko popadał w konflikty z PZPN-em, którego włodarzy posądzał o protekcję na rzecz Warszawy. Działał również w Polskim Komitecie Olimpijskim. Był prezesem Związku Dziennikarzy Sportowych w Krakowie i wiceprezesem Związku Dziennikarzy Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej. Kiedy nie działał na rzecz polskiego futbolu, służył polskiej armii jako zawodowy oficer, następnie kapitan rezerw, dowódca plutonu i członek kontrwywiadu.

Zamordowany w Katyniu!

zdjęcie z profilu Kibiców Giżycka / sylwetki piłkarzy – cytaty z retroFutbolMagazyn

Żołnierze „Bartka” odnalezieni

Od kilku tygodni Samodzielny Wydział Poszukiwań Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka prowadzi czynności poszukiwawcze w pobliżu miejscowości Stary Grodków, wykonywane w ramach programu poszukiwań ofiar terroru komunistycznego.

ipn1 ipn2 ipn3

17 marca 2016 r. ujawniono szczątki ludzkie. Z uwagi na odnalezione wcześniej przedmioty w postaci odznak wojskowych oraz ryngrafów, jak i wcześniejsze ustalenia dokonane w ramach śledztwa prowadzonego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż są to szczątki żołnierzy oddziału Narodowych Sił Zbrojnych ze zgrupowania „Bartka”. W kilku niewielkich dołach i jednej mogile znaleziono szczątki co najmniej siedemnastu osób. Są to dane wstępne, ponieważ szczątki są porozrywane i wymieszane. Stary Grodków to dopiero pierwszy krok. Szczątki oddziału mogą znajdować się ponadto w „Śląskim Katyniu”, we wsi Barut k. Gliwic.

Zdaniem prof. K. Szwagrzyka odnalezione szczątki ludzkie należą do żołnierzy oddziału „Bartka”. Zespół przeszukuje cały teren przewidziany do przebadania, ale koncentruje się na obszarze, gdzie stał barak i gdzie odkryto mogiły. Te zresztą są zlokalizowane bardzo blisko siebie. Zespół próbuje odkryć możliwie największą liczbę ludzi, których tutaj uśmiercono oraz sprecyzować, do ilu osób należą szczątki. To określi analiza sądowo-lekarska.

Według ekspertów z zespołu prof. K. Szwagrzyka mechanizm urazu, który widzimy na tych szczątkach, jak najbardziej odpowiada temu, czego się spodziewaliśmy, czyli mechanizmowi działania ładunków wybuchowych. Stwierdzono też obrażenia postrzałowe.

W dniach 4–6 kwietnia 2016 r. w Starym Grodkowie w czynnościach poszukiwawczych uczestniczyli prokuratorzy Oddziałowej Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach: prok. Ewa Koj i prok. Dariusz Psiuk oraz dr Andrzej Sznajder, dyrektor Oddziału IPN w Katowicach.

Jak twierdzi prok. Dariusz Psiuk: w trakcie tych badań szczątków kostnych, które zostały w tej chwili ujawnione będą przeprowadzone badania, aby zidentyfikować te osoby, pod względem płci, wieku, przede wszystkim przyczyn śmierci.

Szczątki trafią do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu, gdzie zostaną przygotowane do analizy, a potem dokładnie przebadane. Wyposażenie na bieżąco jest przekazywane do Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu, tam poddawane jest konserwacji i zabezpieczeniu.

Fotorelacja: Krzysztof Liszka.

źródło i zdjęcia: Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach