Kibolski film! Nasz film!

Kibolski film! Nasz film!

Kibolski film, kibolski w treści – tak nazwał film pod tytułem: „Historia Roja” jakiś krytyk. Dodał jeszcze, że to jest kino „programowej bezmyślności”!

No i fajnie!

Kibole i to ludzie prości – dla nas jest tak: czerwonemu – kula w łeb! Bohaterom – cześć i chwała! Nasz patriotyzm jest prosty, biało-czerwony!

Bo losy naszej Ojczyzny też są proste! Była wolna, została zniewolona. Tu nie ma o czym kombinować. Nie było „dobrych” ubeków, nie było „złych” bohaterów!

Jakiś „dyplomowany filmoznawca” pisze, że Historia Roja pokazuje Polaków dobrych, jako „posągowych” a złych jako podłych i pozbawionych wszelkich racji.

Oprawa kibiców Śląska Wrocław

Filmoznawca…

Panie filmoznawco – *** na pański dyplom! Jesteś pan „po czerwonej stronie” i powinieneś dostał kulę w łeb. Oczywiście w sensie intelektualnym, a nie fizycznym, bo my już wyszliśmy z lasu. My – Polacy – budujemy naszą Polskę bez takich jak pan.

Wy, lewacy z krytyki politycznej powinniście być z Polski wywaleni bez prawa powrotu!

Szanownym Kibolom, moim Czytelnikom, przypominam że to krytyka polityczna zaprosiła niemieckie lewackie bojówki antifa – na Marsz Niepodległości w 2011 bodaj roku.

„Polska dla Polaków!” – Kibole o tym wiedzą!

Wy – jesteście zdrajcami!

Film Jerzego Zalewskiego może się podobać jednym i nie podobać drugim. Nie ma z tym problemu. Każdy może krytykować, wyjść po pięciu minutach. Nie ma sprawy…

Ale pan, panie „filmoznawco” nie krytykuje filmu!

Pan krytykuje Polaków za to, że byli, są i będą Polakami!

Przeklęta nasza tolerancja! Zamiast powiesić was – czerwonych na latarniach – pozwalamy wam publikować!

Wszystkim wspaniałym młodym ludziom, którym – z potrzeby dobrego serca – zdarza się zafascynować lewackimi poglądami – pragnę uświadomić, że:

Lewactwo nie ma ojczyzny, nie zna takiego pojęcia!

Nie ma Boga! Nie ma Wiary! Nie ma zasad, honoru! Lewacy chcą tylko i wyłącznie psuć świat. Tylko i wyłącznie!

Brońmy się przed tym! Oglądajmy „kibolskie filmy”! Myślmy jak Kibole!

Nieoficjalny pokaz filmu „Historia Roja” odbył się w trzystu osobowym gronie kibiców, w styczniu, podczas 8. Patriotycznej Pielgrzymki Kibiców na Jasną Górę. Po pokazie powiedziałem reżyserowi, Jerzemu Zalewskiemu – „Mam wrażenie, że czerwoni nadal boją się Roja” I tak się właśnie dzieje.

„Filmoznawca” nazywając ten film „kibolskim” wyświadczył nam i filmowi przysługę. Mamy „nasz” własny film! Patrzmy na świat bez szarości, jak jego bohaterowie i jak Kibole.

Inny publicysta, Jan Tomkowski na łamach portalu PolskaCanada zamieścił recenzję pod tytułem:

„Żołnierze Nieśmiertelni”

(Nazajutrz po premierze „Historii Roja” Jerzego Zalewskiego)

Ten film miał nigdy nie powstać. Sześć lat czekania, zbierania pieniędzy na produkcję, pukania do drzwi, za którymi siedzą nie zawsze życzliwi urzędnicy, zniechęciłoby każdego. Nie od dziś wiadomo, że niezależność twórcy filmowego, działającego w systemie dotacji, jest względna. Rękopis chowany niegdyś do szuflady, można ostatecznie pokazać znajomym albo umieścić w internecie. Niedokończony film wędruje na półkę i prawie nic z tego nie wynika – poza legendą oczywiście. Sześć lat to bardzo dużo – starzeją się aktorzy, umierają montażyści, ulatnia się twórcza energia, emocje opadają. Dochodzi do głosu zwątpienie…

Tym, co nigdy nie rezygnują, czasem się udaje – jak Jerzemu Zalewskiemu, który nie poddaje się chyba nigdy, którego upór i odwaga skłaniają do podziwu, ale i pomnażają liczbę wrogów.

„Historia Roja” trafia w swój czas, bo o żołnierzach niepodległościowego podziemia walczących po 1945 roku wreszcie można mówić otwarcie i uczciwie. Trwają spory wokół określenia Żołnierze Wyklęci, bo przecież „wyklęci” – ale przez kogo? Przez komunistów, którzy zabijali ich w ubeckich więzieniach, zakopywali w dołach na śmieci, a potem starannie zacierali pamięć o ich losach. Żołnierze Niezłomni? Tak, oczywiście, choć niezłomność też pojmować można rozmaicie

A może – jak proponuje jeden z bohaterów filmu – Żołnierze Nieśmiertelni? (Bo jeśli będzie kiedyś Polska, to znaczy że byliśmy Nieśmiertelni).

Stało się.

„Historia Roja” to bardzo polski film, nieczytelny chyba nie tylko dla cudzoziemca, ale jeszcze trudniejszy dla tych wszystkich, którzy gotowi są czerpać wiedzę o przeszłości z podręczników dawnych i nowych, lecz równie zakłamanych. Bo jest w filmie Jerzego Zalewskiego i „Wesele”, i „Pan Tadeusz”, i „Reduta Ordona”, i „Dziady”, i oczywiście „Wilki” Zbigniewa Herberta. Jest również mnóstwo gestów i wyzwań polemicznych pod adresem szkoły polskiej, a zwłaszcza dawnego Andrzeja Wajdy. Bo wszystko wyglądało może inaczej niż w „Popiele i diamencie”, „Kanale” czy nawet „Weselu”?

Tak, bohaterom witającym kolejny rok w lesie, trwającym w ukryciu, w stanie oblężenia, życie przechodzi jakby obok. Już nie będą lekarzami, inżynierami, agronomami… Nie zaznają radości życia rodzinnego, nie będą patrzeć, jak dorastają ich dzieci. Ktoś powie, że życie za cenę kompromisu, a nawet życie niewolnika, też jest coś warte – może nawet więcej niż godna śmierć?

Chyba że ktoś ma odwagę myśleć o nieśmiertelności…

Zabić ich mogła tylko rozpacz, sugeruje Zbigniew Herbert. Rozpacz i bezgraniczna samotność. Czy zabiła?

Zmartwychwstali przecież, a nawet doczekali sprawiedliwości ludzkiej, która różni się często od sprawiedliwości boskiej. To warto podkreślić i w kontekście „Historii Roja” – filmu, który nabrał tylu niespodziewanych odniesień do współczesnej rzeczywistości. W historii sprzed ponad półwiecza słyszymy bowiem echa dzisiejszych sporów i wyłaniają się te same widma.

Ważny, wspaniały film.

Cieszę się, że Jerzy Zalewski, spychany przez wiele lat na margines, doczekał premiery w obecności Prezydenta Rzeczypospolitej, z czerwonym dywanem, szampanem i tłumami oblegającymi kino.

To mu się od dawna należało.

.Jan Tomkowski

 

film od: LechiaKarwiny

No Comments

Post a Comment

6 − 3 =