Henryk Atemborski ps.”Pancerny”

Henryk Atemborski ps.”Pancerny”

Urodził się 10 kwietnia 1928 r. w Łodzi. W okresie wojny związany był z partyzantką ziemi kieleckiej. Żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, Brygady Świętokrzyskiej. Po wojnie został aresztowany i w następstwie prześladowany. Od 1954 r. rozpoczął działalność społeczną w dziedzinie sportu i turystyki. Był członkiem, założycielem PTTK WSK Mielec i później kontynuował tę działalność w Nowej Sarzynie. Jest przewodnikiem, przodownikiem i instruktorem krajoznawstwa PTTK.
Był członkiem Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność” i delegatem na I Zjazd Krajowy w Gdańsku w 1981 r. W dniach 5.05.2002 – 22.04.2003 odbył samotną rowerową podróż dookoła Europy.

No i teraz przeczytajcie, jak wpadłem na ten film:-) Na profilu mojego serdecznego kumpla ukazało się zdjęcie zawodników i właśnie Pana Henryka. Dzięki Łukasz!

film od: Głos Bohatera

Węgier w Powstaniu Warszawskim

„Polak, Węgier dwa bratanki i do szabli, i do szklanki”

Na 8. Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców gościliśmy kilkoro kibiców z Węgier. Zrobiłem z nimi krótki wywiad.

Dziś (24 stycznia 2016) na demonstracji „kodów” też pojawił się ktoś z Węgier i mówił, że grozi nam „orbanizacja”!

Ja tam „kodom” nie wierzę!

Węgier w Powstaniu Warszawskim

W imieniu Prezydenta Andrzeja Dudy Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski Stefanowi Elekowi wręczył minister Maciej Łopiński

To odznaczenie nosi człowiek wybitny, prawy, mężny, wierny. Człowiek – symbol związków jakie łączyły i łączą nasze dwa narody, Polskę i Węgry

—podkreślał w czasie uroczystości minister Maciej Łopiński.

Stefan Elek urodził się na Węgrzech w 1917 roku. Do Polski przyjechał w 1944 roku jako kawalerzysta.

Wraz z oddziałem odmówił walki przeciwko Polakom w Powstaniu Warszawskim, a po kontakcie z Armią Krajową ochraniał polską ludność cywilną. Uratował od kilkuset do nawet dwóch tysięcy cywilów

—przypomina Radio Gdańsk.

„Podjechaliśmy w górę ulicą Karową, tam w szpitalu mieściło się dowództwo jakiegoś oddziału powstańczego i nasi oficerowie zaproponowali im, że przejdziemy na ich stronę. Nie przyjęli naszej propozycji, ale skierowali nas na ulicę Puławską, gdzie nie było jeszcze walk. Tam zameldowaliśmy się w dowództwie AK, oddając się do jego dyspozycji. Nasze konie zostały zaprzężone do wozów. Przez dwa tygodnie wywoziliśmy cywilów z Warszawy. Niemcy nas przepuszczali, na naszych wozach biedni ludzie całymi rodzinami z małym bagażem dojeżdżali do Milanówka, Grodziska, Błonia i Podkowy Leśnej, tam się rozchodzili, a myśmy wracali do Warszawy i na drugi dzień to samo…

Nasz udział w tej strasznej sprawie polegał na tym, że węgierskie konie ciągnęły polskie wozy i na wozach tych biednych warszawiaków, którym jakoś udało się uratować swoje życie. Powstania Warszawskiego nigdy nie zapomnę, to było jak koniec świata”

—opowiadał Stefan Elek.

Po upadku Powstania Warszawskiego Stefan Elek postanowił zamieszkać w Polsce. W 1945 r. został aresztowany przez Armię Czerwoną i wywieziony do ZSRR. Udało mu się uciec z transportu i dzięki pomocy wielu Polaków wrócił do Polski. Nie wrócił już na Węgry, zamieszkał w Gdański i ożenił się z Polką.

Polak Węgier dwa bratanki!

zdjęcie: Edyta Kozieł / źródło: wpolityce.pl

Uroczystości „wyzwolenia” Warszawy!

To jest demokracja!

To jest demokracja! To się odbyło naprawdę! Popatrzcie i posłuchajcie bardzo uważnie! Posłuchajcie o „rzekomych historykach”, cytatów z Marszałka, o cenie za nieznajomość historii!

Posłuchajcie o dokonaniach! O ich dokonaniach! O… I`m sorry – likwidacji analfabetyzmu! „Oni” szykują się do przetrwania, choćby w konspiracji! Zapamiętajcie nazwy stowarzyszeń i organizacji, które biorą w tym udział.

To się działo naprawdę!

film od: jan jankow

„Anoda” – rocznica śmierci

Jan Rodowicz ps. „Anoda” (ur. 7 marca 1923 w Warszawie, zm. 7 stycznia 1949 w Warszawie) – harcerz, żołnierz Szarych Szeregów i AK oraz Delegatury Sił Zbrojnych, porucznik.

Młodość

Był synem Kazimierza Rodowicza, inżyniera i profesora Politechniki Warszawskiej, i Zofii z domu Bortnowskiej, siostry gen. Władysława Bortnowskiego. Uczęszczał do prywatnej Szkoły Powszechnej Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej, gdzie został członkiem 21 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. gen. Ignacego Prądzyńskiego. W latach 1935–1939 uczył się w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego, w którym wiosną 1939 zdał tzw. małą maturę. W tym czasie kontynuował działalność harcerską w szeregach 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego, słynnej „Pomarańczarni”, w której poznał wielu późniejszych legendarnych członków Szarych Szeregów, m. in. Tadeusza Zawadzkiego,Aleksego Dawidowskiego i Jana Bytnara.

Okupacja niemiecka

Po klęsce wojsk polskich w kampanii wrześniowej, od października 1939 r. zaangażował się w działalność konspiracyjną zostając członkiem Szarych Szeregów. Brał udział w wielu akcjach małego sabotażu w ramach organizacji Wawer. Jednocześnie uczył się na tajnych kompletach gimnazjum Batorego. W 1941 r. uzyskał maturę. Podjął pracę w warsztacie elektrotechnicznym inż. Tadeusza Czarneckiego, a następnie w Zakładach Radiowych Philipsa. W 1941 roku, po ukończeniu kursu budowy maszyn i elektrotechniki, zaczął naukę w Państwowej Szkole Elektrotechnicznej II stopnia, którą ukończył w roku 1943. W tym czasie prowadził dalej działalność podziemną. Od lipca do grudnia 1942 r. uczestniczył w II turnusie Zastępczego Kursu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty ZWZ-AK „Agricola”, po którym uzyskał stopień plutonowego podchorążego. Ukończył też kursy wyszkolenia bojowego i wielkiej dywersji. W listopadzie 1942 r. został zastępcą dowódcy 2. drużyny, Feliksa Pendelskiego ps. „Felek”, w Hufcu Centrum Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Brał udział w wielu akcjach bojowych:

  • 26 marca 1943 r. akcja o kryptonimie „Meksyk II” (akcja pod Arsenałem) – odbicie z rąk Gestapo Jana Bytnara ps. „Rudy” i uwolnienie wszystkich więźniów przewożonych wraz z nim z siedziby Gestapo w alei J. Ch. Szucha 25 na Pawiak; „Anoda” dowodził sekcją „Butelki”, a w czasie odwrotu uratował Aleksego Dawidowskiego, zaatakowanego przez cywilnego Niemca. Za udział w tej akcji otrzymał w maju 1943 r. Krzyż Walecznych.
  • w nocy z 20 na 21 maja 1943 r. akcja o kryptonimie „Celestynów” – opanowanie wagonu przewożącego 49 więźniów z obozu koncentracyjnego na Majdanku do obozu koncentracyjnego Auschwitz;
  • 27 maja 1943 r. o kryptonimie „Sól” – zajęcie magazynów fabryki chemicznej na Pradze w celu zdobycia chloranu potasu potrzebnego do produkcji materiałów wybuchowych; „Anoda” dowodził sekcją ubezpieczenia;
  • 20 sierpnia 1943 r. akcja o kryptonimie „Taśma” – „Anoda” był członkiem grupy „Atak I”, atakującej posterunek Grenzschutzu w Sieczychach.

W okresie czerwiec-lipiec 1943 r. Jan Rodowicz uczestniczył w przygotowaniach do akcji uwolnienia więźniów pod Jaktorowem. We wrześniu tego roku, po reorganizacji Grup Szturmowych i utworzeniu Batalionu „Zośka”, objął funkcję zastępcy dowódcy 3. plutonu, Konrada Okolskiego ps. „Kuba”, 1. kompanii „Felek”, którą dowodził Sławomir Bittner ps. „Maciek”. W listopadzie awansował do stopnia sierżanta podchorążego i został p. o. dowódcy plutonu „Ryszard” 2. kompanii „Rudy”. Ze swoim plutonem brał udział we wszystkich jego akcjach bojowych:

  • 10 września 1943 r. – przygotowanie akcji uwolnienia więźniów pod Milanówkiem,
  • w nocy z 23 na 24 września 1943 r. – wykolejenie i ostrzelanie wojskowego pociągu urlopowego pod Pogorzelą na linii kolejowej Warszawa – Dęblin,
  • 26 września 1943 r. – atak na posterunek żandarmerii niemieckiej, policji granatowej i „strefę” na szosie powsińskiej oraz koszary lotników (Akcja Wilanów),
  • w nocy z 5 na 6 czerwca 1944 r. – wysadzenie przepustu kolejowego pod Rogóżnem koło Przeworska na linii kolejowej Rzeszów-Przeworsk,
  • w nocy z 22 na 23 czerwca 1944 r. – ostrzelanie i obrzucenie granatami samochodów niemieckich na szosie Warszawa-Góra Kalwaria.

Jednocześnie od maja do lipca 1944 r. przebywał wraz ze swoim plutonem w lasach Puszczy Białej w rejonie Wyszkowa prowadząc intensywne szkolenie wojskowe. Pod koniec lipca powrócił do Warszawy.

Udział w powstaniu warszawskim

Podczas powstania walczył początkowo na Woli jako zastępca dowódcy 3. plutonu „Felek” 2. kompanii „Rudy” Batalionu „Zośka”, który wchodził w skład zgrupowania Kedywu KG AK ppłk Jana Mazurkiewicza ps. „Radosław”. 2 sierpnia wraz z drużynami 2. i 4. plutonu „Felek” uczestniczył w zajęciu budynku szkoły powszechnej przy ul. Spokojnej 13 w sąsiedztwie Cmentarza Powązkowskiego. Odznaczył się szczególnie 8 sierpnia w walkach o cmentarze, podczas przeciwnatarcia plutonu „Felek”, poprowadzonego z Cmentarza Ewangelickiego w kierunku ul. Młynarskiej i Sołtyka. Pluton w walce wręcz wyparł Niemców z cmentarza, zajmując część ul. Sołtyka i Młynarskiej oraz zdobywając przy tym znaczne ilości broni i zadając duże straty nieprzyjacielowi. 9 sierpnia został ciężko ranny w lewe płuco podczas natarcia na gmach szkoły przy ul. Spokojnej 13. Przewieziono go do Szpitala Jana Bożego przy ul. Bonifraterskiej 12 na Starym Mieście, a następnie do szpitala batalionowego przy ul. Miodowej 23 – Długiej 21. 11 sierpnia za odznaczenie się w walkach na terenie działań Grupy „Północ” otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari V klasy. W tym czasie awansował też do stopnia porucznika. 31 sierpnia podczas ewakuacji Starówki przeszedł kanałami z grupą rannych żołnierzy Batalionu „Zośka” do Śródmieścia-Północ. Do 8 września leczył się w szpitalu przy ul. Hożej 36, skąd dołączył do swojego oddziału walczącego na Górnym Czerniakowie. 15 września na ostatniej reducie obrony oddziałów „Brody 53” został ponownie ranny w lewe ramię i łopatkę z potrzaskaniem kości. Następnego dnia, w drodze do szpitala, znowu został trafiony odłamkami w lewą rękę. W nocy z 17 na 18 września ewakuowali go nieprzytomnego pontonem przez Wisłę na Pragę żołnierze 3. Pułku Piechoty z 1 Armii WP gen. Zygmunta Berlinga.

Okres powojenny

Po długim leczeniu w szpitalu w Otwocku, przyjechał na początku 1945 r. do rodziny w Milanówku. Tam nawiązał kontakt z dawnymi kolegami z Batalionu „Zośka”, którzy przeżyli powstanie warszawskie, m. in. z Henrykiem Kozłowskim ps. „Kmita”, byłego p. o. dowódcy 1. kompanii „Maciek”. Dzięki niemu został dowódcą oddziału dyspozycyjnego szefa Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych płk J. Mazurkiewicza. Prowadził akcje propagandowe skierowane przeciwko rządom komunistycznym, rozpoznawał urzędy bezpieczeństwa publicznego, więzienia, ochraniał odprawy dowództwa DSZ. W sierpniu 1945 r. po rozwiązaniu DSZ i swojego oddziału ukrył część broni. Przeniósł się do Warszawy, gdzie jego rodzina otrzymała mieszkanie.

Jan Rodowicz

Zajął się z byłymi żołnierzami Batalionu „Zośka” ekshumacją i pogrzebami na Cmentarzu Powązkowskim poległych towarzyszy broni, tworzył też kwatery powstańcze. 19 września wskutek apelu płk. J. Mazurkiewicza ujawnił się przed Komisją Likwidacyjną b. AK Okręgu Centralnego. Krótko pracował w kancelarii Komisji Likwidacyjnej. Wykorzystał ten czas do sporządzenia przy pomocy kolegów z Batalionu „Zośka” list ewidencji poległych i zaginionych żołnierzy Batalionu. Był też inicjatorem utworzenia „Archiwum Baonu Zośka”. Zachęcał i nakłaniał kolegów do poszukania i zabezpieczenia materiałów historycznych dotyczących oddziału oraz pisania wspomnień. Na jesieni 1945 r. podjął studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej, po czym w 1947 r. przeniósł się na 2. rok Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.

24 grudnia 1948 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy MBP, których zwierzchnikiem był ppłk Wiktor Herer, naczelnik Wydziału IV w Departamencie V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Podczas brutalnego śledztwa w siedzibie MBP przy ul. Koszykowej zmarł 7 stycznia 1949 r. Według prokuratury i UB przyczyną jego śmierci był skok samobójczy z okna IV piętra budynku. Być może został jednak z niego wyrzucony, lub został zamordowany w innych okolicznościach. 12 stycznia 1949 r. jego ciało zostało w tajemnicy przewiezione do zakładu pogrzebowego, a następnie anonimowo pogrzebane na Cmentarzu Powązkowskim. Rodzinę o jego śmierci powiadomiono dopiero 1 marca. 16 marca powiadomiona przez grabarza o miejscu pochówku rodzina przeprowadziła ekshumację i trumnę umieszczono w rodzinnym grobie na Starych Powązkach. Grób symboliczny znajduje się także w Kwaterze „na Łączce” Cmentarza Wojskowego w Warszawie.

Wspomnienia:

Stanisław Sieradzki „Świst”:

Na leśnym zgrupowaniu rano, jeszcze przed myciem i śniadaniem, gonił nas przez kolczaste krzaki, żebyśmy się hartowali. Pamiętam, jak strużki krwi mieszały się z rosą. Poza zajęciami praktycznymi […] dla tych, którzy nie mieli ukończonej podchorążówki były prowadzone na popasach wykłady teoretyczne z terenoznawstwa, organizacji armii, nauki o broni – prowadził je najczęściej sierż. pchor. „Anoda” […] oprócz wykładów wojskowych odbywały się też popisy w innym stylu; były to m.in. szopki Fijoła – wierszyki satyryczne, w których uczestnicy bazy byli przedstawiani według swoich cnót i wad.[…] utalentowanym improwizatorem był przede wszystkim sam „Anoda”. Jego zdolności aktorskie, sarkastyczny dowcip, umiejętność wyśmiewania się z ważnych i wielkich tego świata stanowiły nieprzebrany repertuar i źródło humoru.

Bogdan Deczkowski „Laudański”:

Uważano go za duszę towarzystwa . Trwające kilka dni deszcze nie popsuły nam humoru, mimo mokrych ubrań, kocy. Janek „Anoda” opowiadał dziesiątki dowcipów. Był znakomitym „pajęczarzem”. Jego własnej roboty mikroskopijne radio na baterie, chwytało fale: „Tu mówi Londyn…”. Ale poza tym był wzorem dla młodszych kolegów, doskonale wypełniał swoje obowiązki.

Andrzej Wolski:

Byliśmy właściwie gotowi do wymarszu. Przeglądaliśmy jeszcze broń, amunicję. Sprawdzaliśmy sznurowadła przy butach, zapięcia pasków przy spodniach, kontrolowaliśmy zawartość kieszeni. „Anoda” systematycznie układał po wszystkich kieszeniach niezliczone skarby: sznurki, zapasowe druty, rzemyki, latarkę, agrafki, chustki, opatrunek, ołówki, kartki i mnóstwo innych rzeczy. Zawsze coś się może przydać – mówił z charakterystycznym sobie skrzywieniem ust, które miało oznaczać uśmiech tego może najdowcipniejszego chłopca naszego oddziału. Jego dowcipy i niezwykłe pomysły często wyciskały nam łzy śmiechu. Teraz Janek też, mimo że jak zwykle przed każdą akcją nic nie jadł od rana, sypał dowcipami, porządkując swoje rzeczy.

Na zdjęciu kamień upamiętniający śmierć Jana Rodowicza przy budynku Ministerstwa Sprawiedliwości. Zdjęcie z profilu Batalionu Zośka.

 

Nasz Polski Bohater!

Wpis osobisty, I`m sorry:-) Jak pewno nie wiecie – zajmowałem się swego czasu i nadal zajmuję [choć już mniej] sportami walki. Wiele, wiele lat temu miałem zaszczyt poznań Mistrza Jerzego Kuleja. Często rozmawialiśmy – oczywiście o boksie. Raz tylko zagadaliśmy się z Mistrzem o polityce, o Polsce, o tajemnicach o których nie słychać w mediach. Zagadaliśmy się do tego stopnia, że ochrona już zamykała halę.

Notabene – było to… po walce Marcina Najmana, którego poznałem jako podopiecznego Mistrza. Jerzy Kulej odszedł do niebieskiej drużyny Feliksa Papy Stamma…

Z Marcinem widujemy się czasami, ale nigdy nie wiedziałem że on zna Pana Sergiusza Papińskiego – Polskiego Bohatera. Dopiero dziś zauważyłem wpis na profilu Marcina, którego z Panem Sergiuszem poznał… Jerzy Kulej.

n2

Oto on:

„A to nasz Polski bohater Cichociemny Sergiusz Papliński . Brał udział w akcjach odbicia więźniów w Kielcach i Końskich. Sam odbity został z więzienia w Radomiu. Człowiek z najbliższej obstawy Generała Hedy „Szarego”. Poznał nas ze sobą przed laty inny nasz wspólny przyjaciel Jerzy Kulej.

Działalność partyzancka Sergiusza i jego oddziałów to również obszar Katowic , Częstochowy, Kielc i Radomia. Trzy z tych miast już dziś zadeklarowały chęć wzięcia udziału w projekcie filmowym o naszym bohaterze. W filmie zawarte będą rozmowy z Sergiuszem, które przeprowadzi najlepsza Polska dziennikarka TVP. Reżyserią , jeżeli się dogadamy , zajmie się najlepszy polski reżyser młodego pokolenia, którego film o służbach w Polsce oglądałem kilkadziesiąt razy. To wszystko jednak po mojej kwietniowej walce o Mistrzostwo Europy na której Sergiusz będzie obecny.

Oczywiście nie sposób będzie pominąć wątki znajomości głównego bohatera z Avą Gardner oraz z Krystyną Skarbek.”

Z tego co wiem – jak Marcin się za coś weźmie – ten film powstanie!

Marcin! Serdeczne pozdrowienia i wpadnij na 8. Pielgrzymkę Kibiców na Jasną Górę. Nie masz daleko:-)

n3

Foto Pana Sergiusza z Jerzym Kulejem, Generałem Andersem, Generałem Hedą „Szarym”

Rodakom na Kresach

Rodakom na Kresach

relacja z profilu organizatorów:

110.000 PLN to bilans II Edycji Akcji „Paczka dla Rodaka i Bohatera na Kresach”. 900 świątecznych paczek dotarło przed Bożym Narodzeniem do Polaków mieszkających na Wileńszczyźnie. Dary pojechały do Turgieli, Solecznik, Rakańców, Ejszyszek, Butrymańców, Koleśnik i Niemenczyna.

Rodacy, którzy otrzymali paczki, nie kryli radości, wzruszenia i łez. Były wspólne spotkania, rozmowy, koncerty oraz msza święta w intencji rodaków. Nie byłoby tego sukcesu gdyby nie ogromne zaangażowanie i praca setek wolontariuszy.

„Takie niespodzianki umacniają tożsamość narodową żyjących na Wileńszczyźnie Polaków”

– mówili rodacy mieszkający w miejscowości Turgiele na Litwie.

„Byli u nas rok temu, są także i w te święta. Dziękujemy za ten piękny gest i jedność z nami. Nasze domy są zawsze dla was otwarte.

Na koncie Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej udało się w tym roku zebrać 63.000, z Wrocławia wyjechała paczka warta 20.000 PLN z markową odzieżą a z ponad 25 punktów zbiórki w Polsce i zagranicą wolontariusze zgromadzili około 3 tony produktów o wartości prawie 20.000 PLN. Dodatkowo za kwotę 10.000 PLN na ferie do Polski zostały zaproszone polskie dzieci z Litwy.

„Cieszymy się, że możemy choć na święta, sprawić naszym rodakom miłą niespodziankę Nie zbawimy świata, ale radość, którą daliśmy zostaje w sercach obdarowanych oraz naszych.”

– mówi Wojciech Woźniak, inicjator Akcji.

Wielkie pakowanie darów w Szkole Podstawowej w Przecławiu zainaugurowała Para Prezydencka. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Pan Andrzej Duda z małżonką Agatą Kornhauser-Dudą przygotowali pierwsze paczki, które pojechały na Litwę. Pan Prezydent z Małżonką przygotowali także osobistą paczkę dla polskich dzieci ze Szkoły Specjalnej w Solecznikach na Litwie oraz dla Pani Aleksandry, bohaterki akcji „Paczki dla Rodaka i Bohatera na Kresach”.

„W obie strony dwa samochody z pomocą pokonały prawie 3000 km”

– mówi Łukasz Szełemej, współorganizator Akcji. To była długa i wyczerpująca droga, jednak z uśmiechem na twarzy. Pamiętamy o naszych Rodakach na Wileńszczyźnie, dajemy im siłę i radość. Jesteśmy jedną wielką polską rodziną.

rodakom na kresach2 rodakom na kresach3 rodakom na kresach5

Podczas uroczystego pakowania, z dedykacją dla Pary Prezydenckiej oraz wszystkich Darczyńców, Wolontariuszy i Kresowiaków, wystąpili uczniowie i nauczyciele Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Tadeusza Szeligowskiego w Szczecinie, muzycy Stowarzyszenia Villa Grawitza (w składzie: Kamil Borsuk (akordeon), Szymon Kaczorkiewicz (gitara), Katarzyna Kupny (Wiolonczela), Anna Strycharczyk (Skrzypce), Jakub Strycharczyk (skrzypce), Maciej Strycharczyk (saksofon/klarnet)) oraz uczniowie Szkoły Podstawowej w Przecławiu (Zespoły: “Rozśpiewana gromada”, Flażoleciści “Na fali” i Dzwoneczki).

rodakom na kresach6 rodakom na kresach5

Druga edycja akcji „Paczka dla Rodaka i Bohatera na Kresach” rozpoczęła się już w czerwcu. Pierwszym etapem charytatywnej zbiórki było zorganizowanie letnich wakacji dla dzieci z Kresów. Razem z Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej organizatorzy akcji zaprosili w lipcu polonijne dzieci na kolonię z elementami obozu językowego. Wzięło w niej udział 40 dzieci z rodzin polskich mieszkających na Grodzieńszczyźnie na Białorusi oraz 10 dzieci z rodzin polskich z Wileńszczyzny.

W trakcie turnusu dzieci brały udział w lekcjach języka polskiego oraz w integracyjnych zabawach z polskimi rówieśnikami z województwa Zachodniopomorskiego. Przez 12 dni dzieci odpoczywały w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym „Brzózki” w Popielewie k/Nowego Warpna.

rodakom na kresach7

Celami przyjazdu dzieci z Kresów do Polski było pogłębianie umiejętności posługiwania się językiem polskim, przybliżenie tradycji i zwyczajów polskich, stymulowanie rozwoju intelektualnego, emocjonalnego i fizycznego, rozwijanie predyspozycji psychofizycznych dzieci przez gry, konkursy, spotkania z ciekawymi gośćmi oraz umożliwienie kontaktu z rówieśnikami z kraju pochodzenia ich przodków.

„Paczka dla Rodaka i Bohatera na Kresach” to akcja szczecinian. Pomysł zrodził się podczas lipcowej XXIV Międzynarodowej Pielgrzymki Pieszej Suwałki-Wilno w 2014 roku. W trakcie marszu do Wilna pielgrzymi spotykali na swojej drodze wielu rodaków mieszkających na Litwie, którzy częstowali wszystkich pątników, czym tylko mogli.

Wtedy, inicjator akcji, Wojciech Woźniak spotkał na swojej drodze panią Aleksandrę, która witała pielgrzymów kilkoma kanapkami oraz marchewkami z przydomowego ogrodu. Wzruszające zdjęcie, które wtedy wykonał, zainicjowało plan pomocy Rodakom na Kresach. W organizację akcji włączył się Łukasz Szełemej, ks. Maciej Szmuc z Caritasu Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej, który udostępnił specjalne konto zbiórki oraz Bartłomiej Ilcewicz z Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”. Nazwa akcji „Paczka dla Rodaka i Bohatera na Kresach” nawiązuje do poświęcenia Polsce, pamięci polskich korzeni oraz pielęgnowaniu tradycji i narodowego dziedzictwa.

„Jesteśmy wdzięczni naszym Rodakom na Kresach za rozpowszechnianie polskiej mowy, za utrwalanie historii, za trud życia. Naszą akcją oddajemy hołd Rodakom, tym którzy od pokoleń wiernie przestrzegają maksymy „Bóg, Honor, Ojczyzna”. To hołd dla naszych współczesnych Bohaterów zachowujących Polskość w najczystszej postaci”

– mówi Wojciech Woźniak.

Od 20 listopada do 17 grudnia 2014 roku do siedzib Caritasu Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej oraz Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana w Szczecinie mieszkańcy Szczecina i regionu przynosili dary do paczek. Uruchomione zostało także specjalne konto na które wpłynęło ponad 34 000 złotych od darczyńców z Polski i z zagranicy. Akcję wsparło finansowo ponad 360 osób z 200 miejscowości.

20 grudnia 2014 roku do Polaków mieszkających na Wileńszczyźnie trafiło łącznie 400 paczek z żywnością, chemią gospodarstwa domowego, odzieżą oraz książkami. Dzięki świątecznej zbiórce udało się zebrać ponad 6 ton darów. Paczki przywiezione dwoma autami ze Szczecina trafiły do Turgieli, Jaszun, Solecznik, Rakańców i Ejszyszek. Ostatnim punktem było serdeczne spotkanie z Panią Aleksandrą, od której rozpoczęła się ta niezwykła przygoda.

„Po wielu dniach ciężkiej pracy, tysiącu wykonanych rozmów i pokonaniu 2500 km, jesteśmy dumni, że Polacy pamiętają o naszych Rodakach na Kresach. Była to dla nas wzruszająca podróż, której towarzyszyła Boża opieka. Był to dar Zachodnich Kresów dla Wileńszczyzny – bliskich naszemu sercu Kresów Wschodnich”

– mówi Łukasz Szełemej.

Pomysłodawcą akcji jest Wojciech Woźniak, a współorganizatorami Łukasz Szełemej, ks. Maciej Szmuc z Caritas Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej oraz Bartłomiej Ilcewicz z Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w Szczecinie.

Akcja zadedykowana jest, pochodzącym z Kresów, Żołnierzom Armii Krajowej ze Szczecina – Pani Major Danucie Szyksznian-Ossowskiej, ps. „Sarenka” (Powstaniec Wileński) oraz Panu Kapitanowi Zbigniewowi Piaseckiemu, ps. „Czekolada” (Powstaniec Warszawski).

Od początku drugiej edycji akcję wspierała Pierwsza Dama, Szanowna Pani Agata Kornhauser-Duda.

Dziękujemy wszystkim Ludziom Wielkiego Serca!

Wojciech Woźniak, Łukasz Szełemej, ks. Maciej Szmuc

www.rodakomnakresach.pl
www.fb.com/rodakomnakresach

‪#‎pomagamy‬
‪#‎rodakomnakresach‬

Wileńszczyzna 2015
Fot. Łukasz Szełemej, Tomasz Gontarz, Wojciech Zagaj / wiele więcej zdjęć na stronie Paczka dla Rodaka

film od: Prezydent Andrzej Duda

 

13 grudnia – obchody w Pile

W niedzielę 13 grudnia zapraszamy na Mszę św. w intencji Ojczyzny, zmarłych internowanych i członków NSZZ „Solidarność” Region Województwo Pilskie. Po Mszy św. odbędzie się prezentacja książki „Pilskie drogi do wolności. Kronika parafii św. Rodziny w Pile 16 października 1978 – 18 czerwca 1989”.

Wcześniej, w sobotę o godz. 14.00 w sali św. Jana Bosko w Pile przy parafii św. Rodziny odbędzie się spotkanie z redaktorką Gazety Polskiej panią Dorotą Kanią, współautorką książek „Resortowe dzieci”. Zapraszamy i rozpowszechniamy informację!

Resortowe Dzieci

Zapraszam i proszę o udostępnianie informacji

Jarosław Wąsowicz

Historia Roja – premiera w marcu! Patronat Prezydenta RP!

Wiadomość z ostatniej chwili [04.01.16] ze strony Historia Roja:

Nowy Rok zaczynamy od bardzo dobrych wieści, właśnie otrzymaliśmy potwierdzenie, że Prezydent RP Andrzej Duda obejmie film „Historia Roja” honorowym patronatem.

W marcu na ekranach polskich kin pojawi się film fabularny pt. „Historia Roja”. Film jest osnuty na życiu Mieczysława Dziemieszkiewicza ps. „Rój”. Dziemieszkiewicz mając dwadzieścia lat, po zakończeniu wojny, dołączył do oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych, a następnie Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Gdy komuniści zabili jego brata – poprzysiągł im zemstę. Na czele oddziału walczył przeciw narzuconej Polsce władzy, uwalniał z aresztów więźniów politycznych, wykonywał wyroki za kolaborację. W 1951 roku został zabity w obławie przeprowadzonej przez Ludowe Wojsko i Milicję Obywatelską.

„Mój bohater to też tolkienowski Frodo, który wie, że ma nieść pierścień, ale do końca nie wie gdzie… ”

Najnowszy zwiastun:

W 2007 roku został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

„Oni walczyli po wojnie z nowym, sowieckim okupantem, wiedząc, że istnieje polski rząd w Londynie, że kategorie Bóg, Honor, Ojczyzna nie zostały zawieszone. Młodzi, tacy jak „Rój”, żyli mitologią wojny starszych braci. Nie byli nią zmęczeni. Weszli w drugą okupację, jakby się bawili w berka. Właśnie ta młodość „Roja” powinna być przekonująca dla dzisiejszego młodego widza. „Rój” to taki Piotruś Pan, ale też tolkienowski Frodo, który wie, że ma nieść pierścień, ale do końca nie wie gdzie, bądź nie ma dokąd. A może ma go zanieść do naszej pamięci?”

Jerzy Zalewski, reżyser filmu.

Reżyseria – Jerzy Zalewski

w roli tytułowej – Krzysztof Zalewski

w pozostałych rolach: Mariusz Bonaszewski, Sławomir Orzechowski, Wojciech Żołądkowicz, Piotr Nowak, Tomasz Dedek. Mariusz Kwaśny.

Kino Świat /Materiały prasowe

Kibice na grobie „Bartka”

Kibice Podbeskidzia odwiedzili grób Henryka Flame „Bartka” w rocznicę jego śmierci.

Jakby to napisać?

Nieczęsto bywam w Bielsku-Białej, ale jeśli tam będę – to muszę z Wami przybić piątkę, bo robicie naprawdę taką pracę, podtrzymującą Pamięć Bohaterów, za którą należy się szacunek! A, może spotkamy się już na 8. Patriotycznej Pielgrzymce Kibicowskiej na Jasną Górę 9 stycznia 2016? Pozdrawiam!

f f2

Ochotnik 1936

Był synem Emeryka i Marii z domu Raszyk. W 1919 rodzina Flame przeniosła się do Czechowic (obecnie Czechowice-Dziedzice). Wykształcenie zdobył w miejscowym gimnazjum i w Szkole Przemysłowej w Bielsku. W 1936 wstąpił na ochotnika do wojska rozpoczynając naukę w Szkole Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Bydgoszczy, którą ukończył w 1939, w stopniu kaprala pilota, dostając przydział do 123 Eskadry Myśliwskiej 2 Pułku Lotniczego stacjonującego na lotnisku rakowickim w Krakowie.

Pilot 1939

W wojnie obronnej Polski w 1939, jako pilot 123 eskadry myśliwskiej przydzielonej do Brygady Pościgowej, bronił nieba nad Warszawą przed samolotami wroga. 1 września w okolicach Zakroczyna doszło do pierwszej bitwy powietrznej II wojny światowej, w wyniku której maszyna kpr. Flame została zestrzelona, a on sam od tej pory znajdował się w dyspozycji prezydenta Warszawy, Stefana Starzyńskiego. Z 6 na 7 września 123 eskadra została wycofana z Warszawy na podlubelskie lotniska, a 17 września jej żołnierze przekroczyli granicę rumuńską. W tym czasie Henryk Flame dostał prawdopodobnie przydział do nowo sformowanej Eskadry Rozpoznawczej operującej na linii Lwów – Zaleszczyki.

Po 17 września

Po 17 września został zestrzelony przez Rosjan w okolicach Stanisławowa, po czym zorganizował z luźnych grup żołnierzy z rozbitych jednostek konwój, który pod koniec września przekroczył granicę z Węgrami. Na Węgrzech Flame wraz z innymi żołnierzami został internowany i osadzony w tymczasowym obozie, z którego jednak szybko uciekł. Ukrywając się u węgierskiego gospodarza został zadenuncjowany i przekazany władzom niemieckim, które umieściły zbiega w obozie jenieckim zlokalizowanym na ziemiach austriackich wcielonych do III Rzeszy. W drugiej połowie 1940, dzięki interwencji rodziny, Flame został wypuszczony z obozu. Po powrocie do Czechowic Henryk Flame podjął pracę jako maszynista na miejscowej kolei i związał się jednocześnie z konspiracją niepodległościową.

Założył organizację HAK podległą AK, która zajmowała się wywiadem i sabotażem. Na przełomie 1943 i 1944, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, wraz z podkomendnymi uciekł do lasu, gdzie zorganizował samodzielny oddział partyzancki operujący w podbeskidzkich lasach. Zauważony przez dowództwo NSZ otrzymał propozycję wejścia wraz z oddziałem w szeregi tej organizacji, z której to propozycji skorzystał i w październiku 1944 został zaprzysiężony na żołnierza NSZ.

Ujawnienie

12 lutego 1945 do Czechowic wkroczyła Armia Czerwona, a Flame, realizując zalecenia dowództwa NSZ, ujawnił się, i wraz z oddziałem, zachowując struktury konspiracyjne, oddał się do dyspozycji „władzy ludowej” i wbrew protestom miejscowych komunistów, objął stanowisko komendanta miejscowego komisariatu MO. W dalszym ciągu realizując wytyczne dowództwa NSZ, Flame obsadził swoimi ludźmi komisariat i podległe mu jednostki, a także gromadził wokół siebie ludzi opozycyjnie nastawionych do komunistów, gromadząc jednocześnie broń przygotowując się do nieuchronnej konfrontacji z komunistami.

„Bartek”

W kwietniu 1945, kolejny raz, jak za okupacji niemieckiej, zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, Flame uciekł ze swoimi ludźmi w pobliskie lasy. Od tej pory zaczął występować jako „Bartek”, odtwarzając oddziały partyzanckie VII Okręgu Śląsko-Cieszyńskiego NSZ rozpoczynając tym samym „drugą konspirację”. Od maja 1945 do lutego 1947 stał na czele największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim, którego liczebność, w szczytowym okresie, wynosiła ponad 300 dobrze uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy. Składające się z kilku oddziałów zgrupowanie przeprowadziło łącznie ok. 340 akcji zbrojnych. Do największego wystąpienia zgrupowania pod dowództwem Flamego należało zajęcie 3 maja 1946 uzdrowiskowej miejscowości Wisła, w której przeprowadził, na oczach sterroryzowanych komunistów, dwugodzinną defiladę w pełni umundurowanych i uzbrojonych żołnierzy NSZ, co było ewenementem w państwach „władzy ludowej”.

Prowokacja UB

We wrześniu 1946, w wyniku ubeckiej prowokacji, co najmniej 167 żołnierzy zgrupowania „Bartka” zostało wywiezionych na teren dzisiejszego województwa opolskiego i zamordowanych (masowe mordy miały miejsce w lasach w okolicach wsi Barut oraz okolicach lotniska w Starym Grodkowie). Od tego czasu zgrupowanie pod dowództwem Flamego zaczęło tracić inicjatywę na rzecz komunistów, którzy w licznych obławach dziesiątkowali podległe „Bartkowi” oddziały.

W obliczu beznadziejnej sytuacji podjął decyzję o ujawnieniu się przy najbliższej okazji, którą stała się uchwalona przez sejm na dzień 22 lutego 1947 amnestia. Sam „Bartek” z najbliższym otoczeniem ujawnił się dopiero 11 marca 1947 roku w Cieszynie. Był to dla komunistów ogromny sukces, który jednak przyćmiewał fakt, że Flame, ujawniając się na mocy amnestii, był bezkarny, a według nich musiał ponieść karę. Komuniści rozpoczęli więc kolejną prowokację, mającą na celu „ukaranie” Flamego.

Do skrytobójczego zamachu na Flamego doszło 1 grudnia 1947 w Zabrzegu pod Czechowicami. Zamachowcem był miejscowy milicjant Rudolf Dadak, który nigdy nie został osądzony za swoją zbrodnię, tak samo jak inspiratorzy zamachu (m.in. Henryk Wendrowski). Pomimo prowadzonego śledztwa, nie zostali oni ujawnieni ani postawieni przed sądem.

Zamach

1 grudnia 1947 roku o godzinie 14 Henryk Flame przyszedł do warsztatu znajomego Wiktora Cimali z prośbą, żeby zrobił drzwi żelazne do kościoła Św. Katarzyny. Praca nad drzwiami, w której pomagał Flame, trwała do godziny 18. Po skończonej pracy, Cimola zaproponował „Bartkowi”, że odprowadzi go do domu. Po drodze wstąpili do restauracji prowadzonej przez Kozika na piwo. Tam spotkali Wiktora Ryszkę do którego się dosiedli. Później doszło kilku innych znajomych między innymi Rudolf Stafi z żoną i Stefan Kapela. W tym mniej więcej towarzystwie na propozycję Stefana Kapeli cała grupa udała się samochodem do restauracji Czyloka w Zabrzegu.

Zwłoki Henryka Flame

Bartek_04

Pod restaurację prowadzoną przez Józefa Czyloka w Zabrzegu samochód z gośćmi, wśród których był Flame, podjechał między godziną 19 a 20. Z samochodu oprócz wyżej wymienionych gości, wyszło również dwóch funkcjonariuszy MO oraz kilku członków orkiestry, którą wzięto z restauracji Kozika. Całe towarzystwo bez przeszkód weszło do restauracji i zajęło stoliki. W tym czasie około godz. 20 funkcjonariusz MO o nazwisku Drapacz poznawszy wchodzącego do restauracji Henryka Flame poszedł na miejscowy posterunek, gdzie poinformował komendanta placówki Kazimierza Dolacińskiego, że widział jak „Bartek” w towarzystwie znajomych wszedł do restauracji u Czyloka, mówiąc przy tym, że może dojść do „grandy” gdyż kilka dni wcześniej, 29 listopada 1946 roku, Flame strzelał w tej restauracji na wiwat i nieprzychylnie wypowiadał się o „władzy ludowej”. Obaj milicjanci poszli zatem do restauracji, tam zastali już funkcjonariusza MO Całujka a chwilę później przyszli milicjanci, Rudolf Dadak i Multak. Byli tam również czechowiccy milicjanci Stanisław Kopeć i Jan Zygowski, którzy przyjechali w towarzystwie Flamego. W związku z tym, że miejscowy posterunek został bez obstawy, komendant Dolaciński odmeldował Dadaka i Drapacza na placówkę MO. Jednak Dadak został, a zamiast niego na posterunek poszedł Multak.

Około godziny 21.20 do baru, przy którym stali milicjanci, podszedł Flame i zaprosił komendanta Dolacińskiego do stolika, ale ten odmówił mówiąc przy tym, że jest na służbie a zresztą nie pije z nieznajomymi na co Flame przedstawił się podając jednocześnie swój NSZ-owski pseudonim, tak że wszyscy w pobliżu to usłyszeli. W tym czasie w restauracji znajdowało się pięciu milicjantów pilnujących porządku przed ewentualną awanturą, zwłaszcza, że towarzystwo Flamego było już mocno rozbawione. O godzinie 22 Czylok zabrał się do zamykania baru, widząc to Flame podszedł do Dolacińskiego i poprosił o dłuższe pozostanie obecnych na sali, ponieważ ma obawy, że na zewnątrz może dojść do awantury. Dzięki interwencji komendanta posterunku Czylok zrezygnował z zamknięcia restauracji.

Gdy kolejny raz Flame podszedł do baru zaczepił go Rudolf Dadak pytając czy pamięta go z roku 1944 na co zapytany odpowiedział, że jeżeli był w partyzantce to walczyli razem przeciwko okupantowi i na tym rozmowa się skończyła. Według późniejszej relacji samego Dadaka rozmowa przebiegła nieco inaczej, a mianowicie, że „podchmielony” Flame podszedł do niego i mu ubliżył używając przy tym wulgarnych słów. Bezpośrednio po tym incydencie Flame poszedł do osobnego pomieszczenie gdzie przysiadł się do Marii Stafi i do żony Ryszka. Był podłamany, skarżył się, że jego na świecie już nic nie cieszy, żyje tylko dla dzieci i dla matki.

Dochodziła godzina 23 dnia 1 grudnia 1947 roku gdy usłyszano serię strzałów i towarzyszący jej krzyk kobiet. Chwilę później Henryk Flame leżał bez ruchu w kałuży krwi obok krzesła na którym siedział. Strzał oddał funkcjonariusz MO Rudolf Dadak, który stał w drzwiach z karabinem w ręku z lufą skierowaną do pokoju, w którym siedział Flame. Od razu dopadł go funkcjonariusz Całujek, który odebrał Dadakowi broń. Na zapytanie dlaczego to zrobił odparł, że „nie może znosić by tacy wrogowie Demokracji, którzy przed niedawnym czasem strzelali do milicjantów chodzili teraz bezkarnie.”

źródło i foto: podziemiezbrojne.blox.pl / stadionowioprawcy.net / BielskaTwierdza.pl / film od: strzelecbielsko

Dość kłamstw w mediach!

Dość kłamstw w mediach!

Zanieśmy to hasło do Warszawy, na ulicę Czerską pod siedzibę gazety wyborczej i radia TOK FM a następnie na Woronicza pod siedzibę Telewizji „Polskiej”!

DOŚĆ KŁAMSTW W MEDIACH! POPIERAMY POWSTANIE NOWEJ TELEWIZJI POLSKIEJ I NOWEGO POLSKIEGO RADIA! Stowarzyszenie RKW Ruch Kontroli Wyborów Ruch Kontroli Władzy zgłosiło ogólnopolskie zgromadzenie publiczne.

W dniu 13 grudnia, w niedzielę, godz. 12.30 w kolejną rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, demonstrować będziemy przeciwko kłamstwom i nienawiści w polskojęzycznych mediach popierając konieczność wprowadzenia zmian w ustawodawstwie i powołanie nowej Telewizji Polskiej i nowego Polskiego Radia, czyli mediów służących Narodowi!

Pójdziemy pod Gazetę Wyborczą na ul. Czerskiej a później na Woronicza pod Telewizję „Polską”!!!

MAMY DOSYĆ KŁAMSTW W MEDIACH, ICH NIENAWIŚCI WOBEC POLSKI, POGARDY DLA JEJ CHRYSTUSOWEGO DZIEDZICTWA! DOŚĆ NISZCZENIA NASZYCH RODZIN I KULTURY, PRZYJMOWANIA WROGICH, OBCYCH WZORCÓW, USPRAWIEDLIWIANIA ISLAMISTÓW I ICH SPROWADZANIA DO POLSKI!

POLSKA WIERNA BOGU KRZYŻOWI I EWANGELII!

Więcej na stronie Ruch Kontroli Wyborów

Michnik – autorytet:-)

Jeszcze jedna, świeża informacja w sprawie mediów polskojęzycznych:

W Krakowie odbyła się gala finałowa plebiscytu Mediatory. Został tam uhonorowany niesławny redaktor naczelny Gazety Wyborczej – Adam Michnik, w dziedzinie… autorytet dziennikarski! Z tego powodu działacze Młodzież Wszechpolska – Okręg Małopolski udali się na miejsce, by przyznać redaktorowi naczelnemu GW w osobnej kategorii…

Byliśmy mile zaskoczeni pozytywną reakcją uczestników gali – ludzie sami podchodzili, by robić sobie z nami zdjęcia, wyrażając dezaprobatę z powodu komizmu sytuacji, w której Michnik dostaje nagrodę w takiej dziedzinie.

Gówno prawda